Z niecierpliwością i podekscytowaniem czekaliśmy na ten moment. Robert Kubica w końcu (po wielu problemach z bolidem Williamsa) wyjechał na tor w Barcelonie. Tym samym oficjalnie rozpoczął sezon 2019. Po ośmiu latach przerwy wrócił jako kierowca najbardziej znanej i prestiżowej serii wyścigowej świata. Kiedy jesienią podpisywał kontrakt z Williamsem (TUTAJ więcej szczegółów >>) byliśmy dumni. Gratulacje płynęły i z Warszawy, i ze Skarżyska Kamiennej, i z Wąbrzeźna. Kubica znów był bohaterem narodowym.
Fachowcy od F1 od razu ostrzegali: Williams to jeden z najsłabszych teamów, ich bolid ma problemy techniczne, o punkty w sezonie 2019 będzie bardzo ciężko. Podium? Wygrana Kubicy? To byłby cud porównywalny z tym, że polski zespół piłkarski wygra Ligę Mistrzów.
Pierwszy kontakt Kubicy z bolidem Williamsa (pomijając kwestię opóźnień w jego budowie, które spowodowały, że Polak mógł wyjechać na tor dopiero w czwartek, a nie w poniedziałek) z punktu widzenia statystyki i wyniku był delikatnie mówiąc: słaby. Pół minuty straty na okrążeniu do reszty stawki to jakiś kataklizm. W sporcie, w którym o miejscach decydują tysięczne części sekundy.
ZOBACZ WIDEO Brzęczek zaskoczył na konferencji prasowej. "Jesteście dziennikarzami i tego nie wiecie?"
Natychmiast do akcji wkroczył polski kibic - nazwijmy go Januszem. Zasiadł do komputera, zaparzył kawę, przygotował śniadanie i...
- "Jego czas już dawno minął!"
- "Co za wstyd"
- "Kubica, weź ty się chłopie puknij w łeb"
- "Tak to jest jak się chce jeździć bez ręki"
- "Oddaj moje 80 milionów"
Wystrzelił z szybkością karabinu maszynowego. Nie zastanowił się nawet przez moment, skąd tak słabe wyniki Kubicy (Polak jechał na początku ze stałym dość wolnym tempem, aby zebrać jak najwięcej danych potrzebnych do ustawienia aerodynamiki - przyp. red.). Nie wpadł na to, że można przegrać sekundę, dwie, ale nie pół minuty, że to nie niemożliwe.
Czytaj także: Gosia Rdest jak Robert Kubica. Walczy o miejsce w elicie >>
Po co? Przecież w przeszłości hejtował Roberta Lewandowskiego ("Dla Niemców to strzela, w reprezentacji już nie. Dziad jeden!"), Kamila Stocha ("Skończył się już facet, kiedyś wygrywał każdy konkurs, teraz Japończyk jest lepszy"), Bartosza Kurka ("Jezus Maria, znów walnął w siatkę. To ma być siatkarz, za co on bierze kasę?"). To co? Kubicy nie może? Jemu też się należy.
Trzeba na nim postawić kreskę jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. To nic, że pierwszy start czeka Polaka dopiero za kilka tygodni. On już jest zerem. Nie nadaje się. Bez sensu, że w ogóle wrócił. Przecież jak Stoch skacze słabo w kwalifikacjach, to też z nim "się jedzie".
On - Janusz - jest królem klawiatury. Zawsze pisze, co mu się podoba, co znajduje poklask wśród innych internautów. A że często to po prostu głupoty i niesprawiedliwe oceny? Któż by tym się przejmował. Ważne, że krzyczy i że jego głos wybija się w zalewie innych komentarzy. W tej grze nie chodzi o mądrość. Wręcz przeciwnie.
Taki to właśnie sport: polski, lokalny, swojski. I jednocześnie przerażająco smutny.