Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Dlaczego kobiety są lepszymi kierowcami niż mężczyźni?
Gosia Rdest, kierowca wyścigowy: Mamy podzielną uwagę, lepiej czujemy balans samochodu w skrajnych warunkach i nasza jazda jest bardziej przemyślana. Mężczyzna wjedzie w zakręt na limicie, przestrzeli hamowanie, wpadnie w żwir. A kobieta podejdzie do tego spokojnie. Najpierw przejedzie zakręt na 80 procent, później na 90 i wreszcie na 100.
Jak reagują kierowcy, kiedy widzą blondynkę za kółkiem?
Czasem ktoś na mnie spojrzy, ale nie ma w tym złośliwości. Często pojawia się uśmiech, może fascynacja. Na co dzień jeżdżę Mercedesem klasy V - rodzinnym minibusem - i mam za kierownicą dość niską pozycję. Ta blondynka ledwo wystaje znad kierownicy! To może wyglądać zaskakująco. Sytuacja się zmienia, kiedy jadę Mini Cooperem. Wyścigowa zieleń, charakterystyczne białe pasy, numery po bokach, lusterka w karbonie.
Wyzywające.
Nakręca ludzi. Przyznaję, czasem dam się wypuścić ze świateł. To ludzkie, każdemu się przecież zdarza! Moja przewaga polega jednak nad tym, że znam możliwości swoje oraz samochodu. Umiem analizować sytuację na drodze. Pierwszy, drugi, trzeci bieg i wiem, że więcej nie ma sensu. Nie będę narażać czyjegoś życia.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny
Na początku było mi bliższe drugie podejście. Uważałam, że tworzenie takiej serii to pogłębienie podziału na kobiety i mężczyzn w motorsporcie. Zmieniłam zdanie, kiedy zobaczyłam projekt od środka i porozmawiałam z twórcami. W Series to platforma, dzięki której panie mogą nadrobić straty w czasie i umiejętnościach, jakie dzielą je od panów, a później dołączyć do wyższych serii wyścigowych. Jej celem nie jest tworzenie babskiego reality show, tylko wykształcenie i wychowanie klasowych kierowców.
Jak wyglądały testy?
Pierwszy etap składał się z 11 modułów, w których wzięło udział 60 dziewczyn z całego świata. Byłam w szoku, nigdy wcześniej nie miałam okazji znaleźć się w takim gronie! Zostałyśmy podzielone na kilka grup, nazwą każdej był tor z kalendarza F1. Trafiła mi się wisienka na torcie, czyli Monaco. Selekcja odbyła się na torze w Melk, którego właścicielem jest Alex Wurz. Przez cały czas czułyśmy, że jesteśmy dokładnie obserwowane.
Dostałyśmy do dyspozycji Porshe Cayman S i Forda Fiestę ST, czyli odpowiednio samochód przednio- oraz tylnonapędowym. Podczas jednego z modułów jechałyśmy po płycie poślizgowej i musiałyśmy omijać kurtyny wodne, w innym celem było pokonanie toru na szóstym biegu, bez redukcji. Ciekawie było też, kiedy tył samochodu umieszczono na stelażu wyposażonym w kółka podobne do tych, jakie mają wózki z supermarketu. Sprawdzano naszą sprawność fizyczną, kondycję, umiejętność udzielania wywiadów i sztukę wypowiedzi.
Jak zareagowała pani na informację o awansie do kolejnego etapu?
Organizatorzy podzielili uczestniczki na stoliki. Kiedy przyszła nasza kolej, były kierowca F1 David Coulthard zaczął mówić: "Stolik numer jeden, stolik numer jeden... Gratulacje, jesteście w kolejnym etapie selekcji!". Poczułam się jak w telewizyjnym show. A później poleciały łzy.
Zostało was dwadzieścia osiem, w W Series wystąpi osiemnaście.
Ostatni etap selekcji odbędzie się pod koniec marca w Hiszpanii, gdzie czekają nas 3-dniowe testy w bolidach F3. Połowa dziewczyn, które dostały się do ostatniego etapu, miało z nimi styczność: niektóre jako kierowcy, inne przy okazji testów. Ja nie. Jedyne, co mogę jeszcze zrobić, to popracować nad przygotowaniem fizycznym.
Ile jest sportu w motorsporcie?
Bardzo dużo. W motorsporcie występuje element maszyny, ale dochodzą do niego umiejętność współpracy, poskromienia jej, odpowiednia koordynacja, praca umysłowa, przygotowanie fizyczne, wreszcie zdolność do odnalezienia się pod presją rywalizacji.
Dużo pani trenuje?
Trzy-cztery razy w tygodniu. Siłownia, bieganie, basen. Jeśli mam taką możliwość, jadę na tor. Do tego dochodzi jazda na symulatorze.
Wierzy pani w to, że kobieta wystartuje kiedyś w F1?
Wierzę. 50 lat temu Lella Lombardi nie tylko wystartowała, ale nawet dojechała w punktach. Jest dużo kobiet w seriach juniorskich, Jamie Chadwick wygrała wyścig brytyjskiej F3, a Tatiana Calderon pełni w Sauberze rolę kierowcy testowego. Jej przykład pokazuje, że pod względem fizycznym jesteśmy sobie w stanie bez problemu poradzić z bolidem F1. Potrzeba jeszcze umiejętności oraz siły przebicia.
Kolejny problem to podporządkowanie sobie zespołu złożonego głównie z mężczyzn.
Trzeba być roszczeniowym i umieć walczyć o swoje. W Series ma pomóc kobietom także w tym aspekcie, bo podczas każdego weekendu wyścigowego uczestniczka będzie pracować z innym inżynierem wyścigowym, innym mechanikiem i jeździć innym bolidem.
Podoba się pani hasło "Kubica w spódnicy"?
Wolałabym być kojarzona dzięki swojemu nazwisku, hasło "Rdest is the best" jest niczego sobie. Nie obrażam się jednak za porównania do Roberta Kubicy, bo jest moim idolem. To wybitny kierowca i byłoby fajnie posiadać chociaż część jego umiejętności. Ma niesamowite czucie samochodu, niemal wszystko doprowadził do perfekcji.
Znacie się?
To dużo powiedziane. Poznałam Kubicę dwa lata temu, przy okazji wyścigu 24-godzinnego w Dubaju. Znalezienie się z nim na jednym torze było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Wiedział, co będę jechać, zbił ze mną piątkę przed startem. I to wszystko w moje urodziny!
[nextpage]Ryzyko w motorsporcie uzależnia?
Normy bezpieczeństwa są dziś zupełnie inne niż kiedyś. Jadąc "wyścigówką" mam poczucie, że nic złego mi się nie stanie. Uważam wręcz, że jest bezpieczniejsza niż samochód drogowy. Uzależnia nie ryzyko, tylko adrenalina. Żądza rywalizacji. Przed startem mam motyle w brzuchu, a później staję się jednością z maszyną. Czuję, że wszystko zależy ode mnie, jestem panią swojego losu. To przepiękne. Zaczynając weekend wyścigowy wchodzę do zupełnie innego świata. Zmieniają się priorytety, czas płynie inaczej. Całkowicie zapominam o codzienności. Zanurzam się w innej przestrzeni, w innym życiu.
Poniedziałki muszą być męczące.
Są okropne. Nienawidzę ich, wpadam w depresję, ogarnia mnie poczucie bezsensu.
Trudno przesiąść się do normalnego samochodu?
Nie mam z tym problemu. Jasne, czasem czuję, że coś jest nie tak i jadę za wolno. Bardziej irytują mnie jednak korki. Potrzebuję bodźców, działania, a kiedy stoję w miejscu, po prostu trafia mnie szlag. Marnuję czas. Problemem jest też polska kultura jazdy. Ludzie chcą być za wszelką cenę królami drogi: nie ustępują, jadą "na zakładkę". To mnie drażni.
Jest pani nerwowa za kierownicą?
Nie jestem nerwowa, ale łatwo się denerwuję. Czasem sobie kogoś pod nosem ocenię, ale nie trąbię. Szanuję drugiego człowieka. Używam klaksonu tylko w sytuacjach awaryjnych. Dzięki temu, że się ścigam, inaczej patrzę na drogę. Jeżdżę ekonomicznie, w sposób bardziej przemyślany i umiem przewidywać zdarzenia.
Rozmawia pani z samochodem?
Witam się, po dobrym wyścigu dziękuję. Zawsze obchodzę samochód dookoła, zdarza mi się ucałować kierownicę. Nie robię tego ostentacyjnie. Daję też samochodom imiona. Miałam Jessicę, Chrisa, Jacoba, Bożenę, Bożydara. Co ciekawe, Audi samochody wyścigowe wypuszcza już z imieniem, znajduje się ono na naklejce, na klatce od strony kierowcy. Rok temu trafiła mi się Eli.
Jest życie poza motorsportem?
Życie motorsportowe jest moim normalnym życiem. Wszystko się zazębia. Ludziom spora środowiska trudno jest zrozumieć pewne rzeczy. Nie mogę od nich oczekiwać, że będą żyli tym, co dla mnie ważne. To działa też w drugą stronę. Kiedy jestem na weekendzie wyścigowym, to codzienne zmartwienia - problemy z uczelnią, nauka do egzaminu - nie wydają mi się zbyt istotne. Wiem, może brzmi to brutalnie, ale taka jest prawda. Nie mam z tym problemu. W najbliższym czasie czekają mnie dwa wesela, przez obowiązki nie będę na żadnym.
Nie żałuje pani?
Gdybym miała jeszcze raz wybierać, to ruszyłabym tą samą ścieżką.
Studiuje pani dziennikarstwo.
A skończyłam media społecznościowe i zarządzanie. Nabywam wiedzę, którą chcę wykorzystać w przyszłości. Widzę się w roli menadżera lub PR-owca. Wydaje mi się, że w polskim motorsporcie takich ludzi brakuje.
Wpisuję w wyszukiwarce pani nazwisko i widzę hasło: "Kim jest dziewczyna z teledysku Popka". O co chodzi?
Miałam okazję wziąć udział w nagraniu do teledysku "Bajka". To kawałek, który opowiada o nietuzinkowych ludziach, łamaniu stereotypów i pokonywaniu barier. Z ofertą zadzwonił do nas menadżer Radek Maciejewski. Popek to jeden z moich ulubionych artystów. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście! Myślałam, że ktoś sobie robi ze mnie jaja. Zgodziłam się w ciemno.
Od małego wolała pani samochody zamiast lalek?
Miałam i to, i to. Częściej bawiłam się z chłopakami, miałam więcej kolegów niż koleżanek. Moja mama marzyła o synku, dostała córkę. Nie ma Jasia, jest Małgosia. Nie urodziłam się jednak z kluczem w dłoni. Mama jest florystką, tata ma pracę biurową. Nie mam w rodzinie pasjonatów mechaniki i samochodów, wychowano mnie jednak w duchu sportowym. Byłam bardzo aktywnym dzieckiem, kręciła mnie rywalizacja. Uprawiałam koszykówkę, skok wzwyż, w dal, bieg na 400 metrów. Chodziłam na kółko teatralne.
Skąd wziął się motorsport?
Tata zabrał mnie na karting. To była rozrywka, ale szło mi całkiem nieźle. Tu rekord toru, tam wygrane zawody. Wkręciłam się. Aż zdarzyła się sobota, kiedy w ciągu kilku godzin miałam wziąć udział w Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim w Warszawie i pojechać w Kartingowych Mistrzostwach Polski w Radomiu. Rano zdobyłam wyróżnienie za "Panią Twardowską", a po południu wywalczyłam brąz. Więcej radości dał mi medal. I już wiedziałam, że będę się ścigać.
Autor na Twitterze: