F1: chaosu nie będzie. Nie ma obaw o rewolucję w kalendarzu
Chase Carey przekonuje, że nie będziemy świadkami rewolucji w Formule 1, mimo że po sezonie 2019 kończą się kontrakty aż pięciu torów. - Późne kończenie negocjacji nie jest niczym nowym - powiedział Brytyjczyk.
- Późne finalizowanie umów to nic nadzwyczajnego. W ubiegłym roku mieliśmy kilka renegocjacji, podobnie jest w tym. Każdy przypadek jest inny, ciężko generalizować. Proces trwa. Regularnie mamy kilka poważnych rozmów kontraktowych do wykonania - wyjaśnił szef F1.
Mercedes nie boi się Ferrari. Czytaj więcej!
Mówi się, że obiekty Hockenheim, Silverstone i Monza mają spore problemy z uzbieraniem niezbędnego budżetu. Liberty Media ma konkretne oczekiwania. Nie wiadomo, czy legendarne tory będą w stanie je spełnić. Chase Carey nie wyklucza jednak innych destynacji. - Mamy pewne alternatywy - zaznaczył.
Vettel numerem jeden w Ferrari. Czytaj więcej!
- Zajmujemy się Formułą 1 już kilka lat i myślę, że nieźle nam to wychodzi. W związku z tym czuje się komfortowo w negocjacjach. Jest pole manewru. Są miejsca na świecie, które chciałyby organizować wyścigi. Nie mam na myśli tylko nowych rynków, ale także sprawdzone. Czas pokaże - zakończył.
Wydaje się jednak, że zmiany są nieuniknione. W roku 2020 w królowej motorsportu po raz pierwszy w kalendarzu pojawi się Grand Prix Wietnamu. Blisko powrotu do F1 jest też Holandia. Biorąc pod uwagę sprzeciw kierowców i zespołów w kwestii wydłużania mistrzostw o kolejne rundy, ktoś będzie musiał się pożegnać z elitarnym cyklem.