Andrés Manuel López Obrador poinformował, że środki, które Meksyk przeznacza na wyścig mogą zostać zmniejszone. Powodem miałaby być ogromna inwestycja, jaką jest budowa sieci kolejowej w kraju. Taka informacja przeraziła kibiców, którzy pokochali imprezę w ojczyźnie Sergio Pereza.
Sam kierowca Racing Point powiedział niedawno, że jeśli wyścig o Grand Prix Meksyku zniknie teraz z kalendarza F1, to pojawi się w nim "może za 50 lat".
Na szczęście sytuacja uległa poprawie. - W tej chwili wygląda to nieco bardziej optymistycznie. Mam nadzieję, że Formuła 1 nie pozwoli sobie na stratę tak wielkiego wydarzenia - powiedział Perez.
Czytaj także: Red Bull poza zasięgiem Haasa
- Przez ostatnie cztery lata widzieliśmy, jak świetny jest to event. Dla mojego kraju F1 to rewelacyjna promocja. Jestem pozytywnie nastawiony i mam nadzieję, że Grand Prix nadal będzie się odbywało w mojej ojczyźnie. Każdy na tym zyskuje. Z tego co słyszałem, w kwestii negocjacji nie jest wcale tak źle, jak się mówi. Nie jestem od tego, by to komentować, ale wiem, że nie wygląda to najgorzej - wyjaśnił.
Czytaj także: Lando Norris chwalony przez szefa
Umowa meksykańskich organizatorów z Liberty Media kończy się po sezonie 2019, a jej przedłużenie stoi pod znakiem zapytania. Negocjacje trwają. Nie wiadomo także, czy w kalendarzu Formuły 1 pozostaną obiekty w Niemczech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii oraz we Włoszech.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1