Gdyby nie głupi wybryk sprzed kilku lat, kiedy to Dan Ticktum w brytyjskiej Formule 4 celowo wjechał w rywala i został zawieszony w prawach zawodnika, być może właśnie oglądalibyśmy 19-latka w Formule 1. Młody kierowca nie ma jednak superlicencji, która zezwalałaby mu na rywalizację z najlepszymi.
O rozwój talentu Ticktuma dba jednak Red Bull Racing, który ostatnio w Bahrajnie dał mu szansę przetestować model RB15. - Mam nadzieję, że to nie koniec, że dostanę też szansę podczas kolejnych testów w Barcelonie - powiedział kierowca w rozmowie z "Motorsportem".
Czytaj także: Williams zepsuł opinię Strollowi
Ticktum przejechał na torze Sakhir dystans 134 okrążeń i koncentrował się na dłuższych przejazdach, by pomóc Red Bullowi w rozwiązaniu problemów z ustawieniami samochodu.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
- Na pewno praca z zespołem F1 jest inna. To ogromna odpowiedzialność. Czułem sporą presję. Nie możesz myśleć tylko o sobie, ale też o inżynierach i mechanikach, którzy na ciebie liczą. Myślę jednak, że dobrze sobie poradziłem - dodał Ticktum.
Brytyjczyk w obecnym sezonie regularnie będzie się ścigać w japońskiej Super Formule, gdzie ma szansę zdobyć dodatkowe punkty do superlicencji. Jeśli ten plan się powiedzie, stanie się poważnym kandydatem do jazdy w F1 w roku 2020.
Ticktum zakończył testy z dziewiątym czasem. Był o 1.8 s wolniejszy od najlepszego w stawce George'a Russella, który również typowany jest przez Brytyjczyków na przyszłą gwiazdę F1. Młody kierowca Red Bulla zwracał jednak uwagę na to, że czasy nie były najważniejsze dla jego zespołu.
Czytaj także: Hamilton nie dostrzega zmiany u Bottasa
Za to eksperci zwracali uwagę, że ruchy Dana Ticktuma za kierownicą są bardziej naturalne, niż ma to miejsce w przypadku Micka Schumachera. Co ciekawe, w zeszłym sezonie Niemiec pokonał rywala z Wielkiej Brytanii w europejskiej Formule 3.