W Londynie szefowie Liberty Media przedstawili swoje pomysły na to jak ma wyglądać Formuła 1 od roku 2021. Po spotkaniu z przedstawicielami zespołów pojawiały się dość optymistyczne komentarze, choć żadna ze stron nie chciała zdradzać szczegółów rozmów.
Chociaż kwestie limitów finansowych czy też nowy podział nagród w F1 nadal wymagają negocjacji, to według "Motorsportu" nie ma obaw, by królowa motorsportu w roku 2021 wystartowała w kadłubowym zestawieniu.
Czytaj także: Albon miał być zapchajdziurą, a zaskakuje ekspertów
Branżowy serwis zwraca przy tym uwagę, że zgodnie z Kodeksem Sportowym FIA, nowe regulacje muszą być znane do 30 czerwca 2019 roku. Art. 18.2.2 kodeksu gwarantuje bowiem zespołom odpowiedni okres ochronny, dzięki któremu mogą się one odpowiednio przygotować do znaczących zmian w przepisach.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Tymczasem podczas spotkania w Londynie zespoły miały dyskutować na temat tego, by przepisy dotyczące podwozi ogłoszono dopiero pod koniec grudnia. Wszystko w trosce o mniejsze ekipy jak Williams, Haas czy Toro Rosso.
W F1 panuje bowiem przekonanie, że giganci spod znaku Mercedesa czy Ferrari, mając niemal dwa lata na przygotowanie się do nowych realiów, wykorzystają swoje zasoby i rozpoczną kolejną erę F1 ze znaczną przewagą nad mniejszymi graczami. Jeśli okres pracy nad samochodami na rok 2021 zostanie skrócony, to szanse się wyrównają.
Według ustaleń "Motorsportu", pomysł popiera większość zespołów. Muszą one jednak mieć pewność, że nie naruszą w ten sposób Kodeksu Sportowego FIA.
Czytaj także: Mick Schumacher zaskoczony swoimi czasami
- Nie chcemy, aby zespoły dysponujące ogromnymi zasobami zyskały przewagę nad ekipami, które takowych nie mają. To jednak trudny temat, bo słuszny jest też argument, że im bardziej opóźnisz przedstawienie nowego regulaminu, to zwiększysz szanse ekip z czołówki… Bo dysponują większymi budżetami - skomentował Ross Brawn, dyrektor sportowy F1.