W tym tygodniu Ferrari poinformowało, że podczas Grand Prix Hiszpanii korzystać będzie z poprawionego silnika, który zyskał na mocy. Decyzja ekipy z Maranello była zaskoczeniem, bo początkowo firma planowała wprowadzenie nowej jednostki napędowej przy okazji wyścigu F1 w Kanadzie.
Przyspieszenie takiego ruchu było związane ze słabymi wynikami w F1 i sporą stratą do Mercedesa. Niemcy zaczęli bowiem sezon od czterech dubletów i mają komfortową sytuację w klasyfikacji kierowców i konstruktorów F1.
Czytaj także: Williams może zmienić swoją filozofię
- Gdy planujesz taką zmianę, musisz to zrobić kilka tygodni wcześniej. To nie jest tak, że nagle sobie zadecydowaliśmy o tym przed paroma dniami - powiedział na łamach "Motorsportu" Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach
W trakcie sezonu F1 kierowcy mogą skorzystać maksymalnie z trzech silników. Sięgnięcie po nowe maszyny na wcześniejszym etapie sprawia, że zespół będzie musiał wrócić do dawnej specyfikacji przy okazji innego weekendu wyścigowego albo też wydłuży przebieg nowych jednostek. Może się to jednak odbić na ich awaryjności.
- Zaczęliśmy sezon w Melbourne i już tam zobaczyliśmy, że możemy być nieco w tyle za naszym głównym rywalem. Dlatego przyspieszyliśmy rozwój w każdym aspekcie. Już w Baku wprowadziliśmy nowy pakiet aerodynamiczny, w Barcelonie za to pojawiły się poprawione silniki. Próbujemy zwiększyć naszą wydajność. Ludzie w fabryce bardzo ciężko pracowali, aby do tego doszło - dodał Binotto.
Włoch wykluczył scenariusz, w którym jego zespół musiałby sięgać w trakcie sezonu po czwarty silnik dla swoich kierowców. Wiązałoby się to z karami dla Charlesa Leclerca i Sebastiana Vettela.
Czytaj także: Haas i Alfa Romeo bez nowego silnika Ferrari
- Nie jest to w naszych planach. Wcześniejsze wprowadzenie nowych silników oznacza, że możemy korzystać z poprzednich w niektórych wyścigach. I to jest nasza opcja - podsumował.
Mimo nowych jednostek napędowych, w piątkowych treningach kierowcy Ferrari nadal znajdowali się za rywalami z Mercedesa. O ile model SF90 był znacznie szybszy na prostych, o tyle nadal miał problemy w zakrętach. Tym samym Włochom nie udało się rozwiązać swojej głównej bolączki (czytaj więcej o tym TUTAJ).