Przed tym sezonem Charles Leclerc spełnił życiowe marzenie. Chociaż ma tylko 21 lat, otrzymał szansę startów w Ferrari, będąc jednym z najmłodszych kierowców w historii firmy z Maranello. Pierwsze wyścigi Formuły 1 pokazały, że choć Leclerc dysponuje sporym talentem, to zespół nie gwarantuje mu konkurencyjnego samochodu.
Zdaniem włoskiego serwisu "Formula Passion", po wyścigu o Grand Prix Monako otoczenie Leclerca jest wściekłe na Ferrari. Kierowca i wspierające go osoby mają za złe ekipie wpadkę z kwalifikacji do Grand Prix Monako.
Czytaj także: Kubica zaskoczony strategią Williamsa
Zespół nie wypuścił kierowcy na tor podczas Q1, bo zakładał, że uzyskany przez niego czas gwarantuje mu awans do Q2. Skończyło się kompromitacją i przedwczesnym odpadnięciem z rywalizacji o pole position (czytaj więcej o tym TUTAJ). Leclerc musiał w tej sytuacji startować z 15. pozycji, co na ulicznym torze w Monako było równoznaczne z brakiem szans na dobry rezultat.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Lipiński: Gala Ekstraklasy była dla mnie trochę śmieszna. To było dogadzanie Piastowi za wszelką cenę
"Relacje między osobami z Maranello a menedżerami Leclerca zbliżają się do krytycznego punktu" - czytamy w "Formula Passion".
Na rozczarowanie Leclerca ma też wpływać sytuacja wewnątrz zespołu. Na początku sezonu Ferrari faworyzowało Sebastiana Vettela, choć w kilku sytuacjach to młody Monakijczyk był szybszym kierowcą.
Leclerc jest wychowankiem akademii talentów Ferrari i przez ostatnie lata był wspierany przez Włochów. To właśnie firma z Maranello doprowadziła do jego debiutu w F1, załatwiając mu miejsce w Sauberze w sezonie 2018. Wielkim orędownikiem talentu Leclerca był Sergio Marchionne, prezydent Ferrari. Włoch zmarł latem ubiegłego roku.
Czytaj także: Russell skorzystał z szansy. Kubica w ogóle jej nie dostał
Problemem Leclerca jest jednak brak innych opcji w F1. Jeśli Monakijczyk chce walczyć o czołowe lokaty w królowej motorsportu, do wyboru ma tylko Mercedesa i Red Bull Racing.