Nowe przepisy Formuły 1 miały zostać zaakceptowane przez Światową Radę Sportów Motorowych w tym miesiącu. Jednak FIA i szefowie F1 poprosili o przesunięcie tego terminu, tak aby do publikacji regulaminu doszło w październiku.
Późniejsze ogłoszenie zasad ma sprzyjać mniejszym ekipom. Potentaci jak Mercedes czy Ferrari nie będą bowiem w stanie wykorzystać swoich zasobów, by lepiej przygotować się do rewolucji w F1.
Czytaj także: Bez przełomu ws. formy Ferrari
Rozmowy ws. opóźnienia publikacji przepisów toczyły się przy okazji Grand Prix Kanady. Renault i McLaren nie podpisały listu, który popierałby taki ruch. Obie ekipy obawiają się, że w październiku Mercedes i Ferrari ponownie zagrożą odejściem z F1, po czym wymuszą na właścicielach F1 rezygnację z większości zmian.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
- Przesunięcie terminu to ryzyko. Boimy się, że zostanie to wykorzystane, by później zablokować niektóre zmiany. Z drugiej strony, mocno ufamy FIA i szefom Formuły 1. Oni wiedzą, co jest dobre dla przyszłości. Uzgodniliśmy pewne kwestie, ale nie mamy ostatecznego regulaminu. Mamy tylko nadzieję, że kluczowe aspekty pozostaną niezmienione - powiedział "Motorsportowi" Andreas Seidl, szef McLarena.
W roku 2021 w życie ma wejść m.in. limit finansowy, którego wysokość ustalono na pułapie 175 mln dolarów. Będzie się to wiązać z cięciami w szeregach największych ekip jak Mercedes czy Ferrari. To właśnie te dwa zespoły najmocniej bronią swoich przywilejów w F1 i sprzeciwiają się zmianom.
Czytaj także: Williams musi liczyć na przełom
Dopóki przepisy nie zostaną oficjalnie opublikowane, McLaren nie zamierza rozpoczynać prac nad samochodem na rok 2021. - W tej chwili regulamin jest przedmiotem dyskusji. Mamy też grupy robocze, które się tym zajmują. Pewne rzeczy wymagają ustalenia, więc nie ma sensu, byśmy w tej chwili przeznaczali środki na rozwój samochodu z myślą o 2021 roku - dodał Seidl.