Lando Norris nie dojechał do mety Grand Prix Kanady z powodu kompletnie zniszczonego tylnego zawieszenia. Sytuacja była o tyle dziwna, że Brytyjczyk nie zaliczył kontaktu ze ścianą. Powtórki telewizyjne wykazały jedynie mały pożar w okolicach tylnego koła.
Norris zatrzymał swój samochód przy prostej w miejscu, gdzie rywale wyjeżdżają z alei serwisowej. McLaren podejrzewał od początku, że do usterki musiało dojść w sekcji zakrętów trzy-cztery. Dokładna analiza stajni z Woking wykazała, że w tej części toru doszło do awarii układu hamulcowego.
Czytaj także: Esteban Ocon zapowiada szybki powrót do F1
Hamulce w samochodzie Norrisa uległy przegrzaniu, co wywołało pożar, a następnie doprowadziło do pęknięcia zawieszenia.
- Doszło do pożaru, a ponieważ miał on miejsce w obszarze, gdzie nie ma przepływu powietrza, to ogień nie zgasł. W efekcie temperatura stała się bardzo wysoka. Na tyle wysoka, że karbon nie wytrzymał i doszło do pęknięcia zawieszenia - wytłumaczył "Motorsportowi" rzecznik prasowy McLarena.
Czytaj także: Haas wstrzymuje się z rozmowami ws. kontraktów
Problemy z hamulcami w Grand Prix Kanady miał też Carlos Sainz. Przełożyło się to na brak punktów McLarena na torze im. Gillesa Villeneuve'a, co było sporym rozczarowaniem dla brytyjskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Euro U-21. Świetny mecz Żurkowskiego i Szymańskiego. "W przyszłości mogą być liderami pierwszej reprezentacji"