Przed rokiem Grand Prix Francji powróciło do kalendarza Formuły 1, ale organizacja imprezy na torze Paul Ricard nie była najlepiej oceniana przez kibiców. Fani najwięcej pretensji mieli o sposób organizacji dojazdu do obiektu, który zlokalizowany jest kilkadziesiąt kilometrów od Marsylii. Kibice utknęli bowiem w kilometrowych korkach i nie dotarli na czas na sesje treningowe.
Francuzi robią wszystko, by historia się nie powtórzyła. Jak poinformował dziennik "L'Equipe", władze departamentu Var postanowiły zamknąć piętnaście szkół w regionie. Ma to spowodować mniejszy ruch w piątek, kiedy to kibice zaczną podróżować w kierunku Le Castellet, gdzie zlokalizowany jest tor Paul Ricard.
Czytaj także: Ferrari może pozostać bez sponsora
Wprowadzono też zakaz jazdy rowerem, aby zapewnić płynność ruchu na najważniejszych trasach prowadzących do toru. Obecne na nich będą też służby, które będą strzec porządku. Szacuje się, że środki bezpieczeństwa wprowadzone przez Francuzów kosztować będą co najmniej 1 mln euro.
Na tym jednak nie koniec. W trosce o bezpieczeństwo kibiców, sam tor będzie chroniony przez ponad 400 żandarmów. Wśród nich znajdą się specjaliści, którzy będą mogli liczyć na wsparcie psów pomagających w wykrywaniu narkotyków czy materiałów wybuchowych.
Czytaj także: Esteban Ocon zapowiada szybki powrót do F1
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"