Zaraz po zakończeniu wyścigu o Grand Prix Austrii Max Verstappen i Charles Leclerc udali się do pokoju sędziowskiego, aby porozmawiać o wydarzeniach z 69. okrążenia, kiedy to kierowca Red Bull Racing przypuścił atak na Monakijczyka i wypchnął go z toru.
- Co to było?! - krzyczał Leclerc przez radio (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Pożar w samochodzie Hołowczyca
Debata sędziów na temat tego incydentu trwała bardzo długo, ale ostatecznie sędziowie postanowili zrezygnować z karania Verstappena i 21-latek zachował wygraną w Grand Prix Austrii. To kiepska wiadomość dla Ferrari, które nadal nie wygrało wyścigu F1 w obecnej kampanii.
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Przed rozpoczęciem dyskusji z sędziami szef włoskiego zespołu był pewny swego. - To była świetna walka pomiędzy Verstappenem a Leclercem. Nie mam co do tego wątpliwości, ale reguły są jasne. I nawet po sytuacji z Kanady nie powinniśmy zmieniać podejścia. Max zmusił kierowcę do wyjechania poza tor, niemal doprowadził do kolizji. Regulamin w tej sytuacji jasno mówi o karze. Jesteśmy pewni, co do decyzji sędziów - powiedział Mattia Binotto w Sky Sports.
Binotto w swojej wypowiedzi nawiązał do wydarzeń z Grand Prix Kanady, kiedy to Sebastian Vettel wjechał jako pierwszy na linię mety, ale nie wygrał wyścigu. Wcześniej Niemiec zaliczył wyjazd poza tor i powrócił do rywalizacji tuż przed nosem Lewisa Hamiltona, za co doliczono pięć sekund do jego wyniku. Kosztowało to Vettela zwycięstwo.
Czytaj także: Robert Kubica załamany po wyścigu
Debata na temat incydentu z Austrii trwała tak długo, że część dziennikarzy dała się nawet nabrać na fałszywy dokument, który trafił do mediów społecznościowych. Znajdowała się w nim informacja o karze dla Verstappena i pozbawieniu go wygranej na Red Bull Ringu.