F1: Esteban Ocon i Fernando Alonso mogą zatrząść rynkiem. Ciąg dalszy transferowych łamigłówek

Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Esteban Ocon
Materiały prasowe / Racing Point / Na zdjęciu: Esteban Ocon

Esteban Ocon nie zastąpi Roberta Kubicy w Williamsie, ale może mieć spory wpływ na roszady w F1. Tak samo jak Fernando Alonso, który oficjalnie twierdzi, że nie jest zainteresowany powrotem do stawki, a w ukryciu ma prowadzić rozmowy z Ferrari.

Tegoroczne zmagania w Formule 1 lada moment osiągną półmetek, dlatego też coraz więcej mówi się o możliwych ruchach transferowych pod kątem sezonu 2020. Chociaż w najważniejszych zespołach, jak Mercedes czy Ferrari, miejsca są zajęte, to i tak nie możemy wykluczyć ciekawych ruchów.

W F1 panuje bowiem podstawowa zasada - nie ma takich kontraktów, których nie da się rozwiązać. Wszystko jest jedynie kwestią ceny i determinacji danej strony.

Ocon głównym rozrywającym

Wprawdzie w środę gruchnęła wieść, że Esteban Ocon może zastąpić Roberta Kubicę w Williamsie po przerwie wakacyjnej (czytaj więcej o tym TUTAJ), ale to mało realne. Wynika to m.in. z umowy sponsorskiej, jaką Brytyjczycy podpisali z PKN Orlen. Dla samego Francuza ten ruch też byłby średnio opłacalny (czytaj więcej o tym TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor

Jednak to właśnie Ocon może rozdawać karty na rynku F1. Francuz celuje w miejsce w Mercedesie, gdzie w tej chwili jest tylko rezerwowym. Gdyby je otrzymał, oznaczałoby to zakończenie współpracy z Valtterim Bottasem.

- Rok temu Valtteri powiedział mi, że roczna umowa nie stanowi dla niego problemu, choć nie lubi takowych. On zasługuje na miejsce w F1, ale wszystko zależy od jego występów. Pierwszy kwartał tego sezonu w jego wykonaniu był dobry. Musi to utrzymać, kontynuować taką jazdę w dalszej fazie i pewnie się dogadamy - zapowiedział na łamach "Motorsportu" Toto Wolff, szef Mercedesa.

Wtedy Oconowi pozostałoby miejsce w Williamsie i Racing Point. Pierwsza opcja wydaje się mało realna. Nie dość, że perspektywy dla ekipy z Grove nie są najlepsze, to po raz kolejny będzie ona szukać kierowcy płacącego za starty. Dlatego na pole position w wyścigu po kontrakt w Williamsie na sezon 2020 jest Nicholas Latifi.

Bardziej prawdopodobna opcja to powrót do Racing Point, w którym Ocon startował jeszcze w sezonie 2018. Kontynuowanie współpracy z tą ekipą nie było możliwe, po tym jak jej właścicielem został Lawrence Stroll. Ze względu na wsparcie sponsorskie, poprzednia umowa Sergio Pereza była bowiem tak skonstruowana, że gwarantowała mu przedłużenie współpracy w przypadku zrobienia przelewu na określoną kwotę. Teraz Meksykanin straci ten parasol ochronny, bo Stroll i jego team już nie potrzebują gotówki.

Mercedes pożegna się z Oconem?

Jeśli Ocon zakończyłby współpracę z Mercedesem, to z pewnością otworzyłoby się przed nim więcej drzwi. Dość powiedzieć, że w zeszłym roku Renault odpuściło jego transfer właśnie ze względu na przynależność 22-latka do niemieckiej firmy. Nie chciało bowiem szkolić kierowcy, który po chwili wróciłby do macierzystej ekipy.

Teraz obie strony muszą pomyśleć czy kontynuowanie współpracy ma sens. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Mercedes ma jeszcze w zanadrzu o rok młodszego i równie utalentowanego George'a Russella.

- Wszyscy mówią, że Esteban to kierowca Mercedesa. Możemy jednak tak podpisać umowę, by uszanować to, ile firma zainwestowała w jego rozwój, jak w niego uwierzyła. Tak, by nie zamykało mu to innych opcji - powiedział Wolff w rozmowie z "Motorsportem".

- Jeśli Ocon pójdzie do innego zespołu, to najpewniej zostanie zwolniony z zobowiązań względem Mercedesa. Jeśli będzie reprezentować kogoś innego, to będzie walczyć o jak najlepsze wyniki dla innej drużyny. To logiczne - wyjaśnił szef Mercedesa.

To otwiera Oconowi drogę do Renault, a na rynku umieściłoby Nico Hulkenberga. Umowa Niemca z francuskim zespołem wygasa wraz z końcem obecnego sezonu.

Co zrobi Haas?

Jeśli tacy kierowcy jak Perez czy Hulkenberg stracą miejsce w swoich dotychczasowych zespołach, to z pewnością w pierwszej kolejności będą spoglądać w kierunku Haasa. To niekoniecznie jest dobra informacja dla Roberta Kubicy, bo dla Polaka amerykańska ekipa też może być jedyną opcją na sezon 2020 (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Haas w tej chwili posiada w swoich szeregach Romaina Grosjeana i Kevina Magnussena, ale coraz więcej znaków wskazuje na to, że nie jest zadowolony z ich postawy. W końcu mowa o zespole, który za sprawą silników i podzespołów Ferrari chce być czwartą siłą w F1. Tymczasem obecnie w klasyfikacji konstruktorów F1 wyprzedza jedynie Williamsa.

Hulkenberg nie posiada sponsorów, za to Perez jest w stanie zagwarantować wsparcie na poziomie kilkunastu milionów euro. To ważne choćby z tego względu, że Haas to najmniejsza ekipa w stawce. W tej chwili starty Magnussena w tej ekipie powiązane są m.in. z pakietem sponsorskim dostarczanym przez firmę odzieżową Jack&Jones.

Zamieszanie w Red Bullu i Ferrari

Przy okazji ostatniego wyścigu F1 pojawiły się głosy, że Red Bull Racing skreślił już Pierre'a Gasly'ego. Jeśli Helmut Marko w jednym z wywiadów wprost mówi o tym, że wyniki Francuza są "nie do zaakceptowania", to coś musi być na rzeczy.

Zwłaszcza w obliczu plotek o możliwym powrocie do Red Bulla Sebastiana Vettela (czytaj więcej o tym TUTAJ). Być może Niemiec wcale nie jest szykowany na następcę Maxa Verstappena, jak donosiły ostatnio media, a właśnie jako dopełnienie składu "czerwonych byków".

Odejście Vettela z Ferrari umożliwiłoby powrót w szeregi tej ekipy Fernando Alonso. Nie tak dawno hiszpańskie media informowały, że jest to niemal pewne (czytaj więcej o tym TUTAJ). Oczywiście, Vettel ma ważną umowę z Ferrari, ale tak samo było przecież z Alonso w roku 2014. Hiszpan miał dość włoskiej ekipy, dogadał się co do zakończenia współpracy, a to otworzyło drzwi Vettelowi, który miał wtedy... ważny kontrakt z Red Bullem.

Jedno jest pewne. Dla Alonso nie ma miejsca w McLarenie, bo zespół jest zadowolony z Lando Norrisa i Carlosa Sainza, którzy przy tym zgarniają znacznie mniejsze pieniądze niż doświadczony Hiszpan. Jeśli zatem mamy być świadkami wielkiego powrotu Alonso do F1, to tylko w barwach Ferrari.

Komentarze (4)
avatar
Fan bez hamulców
4.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
moim zdaniem moze byc tak Czytaj całość