Wiele wskazuje na to, że przyszłość w Formule 1 należy do Charlesa Leclerca i Maxa Verstappena. Obaj kierowcy stworzyli widowisko podczas wyścigu F1 w Austrii, gdzie Holender wyprzedził rywala na dwa okrążenia przed metą, wypychając go poza tor.
Leclerc zapamiętał sobie sytuację z Red Bull Ringu, bo w ubiegłą niedzielę na Silverstone kilkukrotnie bardzo agresywnie bronił się przed atakami Verstappena, w ostatniej chwili zmieniając tor jazdy. - Dziękuję Verstappenowi za lekcję wyprzedzania - mówił później kierowca Ferrari (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: O krok od dramatu Red Bulla na Silverstone
- Leclerca nadal boli porażka z Austrii, dlatego bronił się tak zaciekle. Jednak wszystko w porządku, nie mam z tym problemu - powiedział Verstappen w rozmowie z "Motorsportem".
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
Kierowca Red Bulla przyznał, że odpuścił Leclercowi na Silverstone, bo nie chciał rozbić swojego samochodu. - Nie chciałem podejmować zbyt dużego ryzyka, bo mógłbym uszkodzić samochód. Wiedziałem, że jesteśmy nieco szybsi i musiałem tylko wybrać odpowiedni moment. Na szczęście pomógł mi zespół, bo dzięki odpowiedniej strategii wyprzedziliśmy Leclerca po pit-stopie - dodał Verstappen.
21-latek uważa, że Leclercowi łatwiej było się bronić, bo Ferrari dysponuje sporą mocą na prostych. - Był wystarczająco szybki, aby pozostać przede mną. Zwłaszcza, gdy moja bateria nie była naładowana na 100 proc. Musiałem czekać na właściwy moment - stwierdził.
Czytaj także: Szef Haasa wkurzony na swoich kierowców
Ostra walka tej dwójki doprowadziła, że w pewnym momencie Verstappen znalazł się poza torem. Pomiędzy kierowcami nie doszło jednak do kontaktu, więc FIA nawet nie zajęła się sprawą.