Robert Kubica powrócił w tym roku do ścigania w F1 po ośmioletniej przerwie, co nie mogło umknąć producentom "Drive to survive". Kamery towarzyszyły Polakowi już przy okazji styczniowej konferencji PKN Orlen w Warszawie, później nie odstępowały go też na krok podczas zimowych testów F1 w Barcelonie.
Netflix trzyma w tajemnicy szczegóły serialu i wątku Kubicy, ale wiadomo, że pod Barceloną kręcono m.in. sceny, w których Polak jeździ na rowerze po tamtejszych wzgórzach. Należy zatem oczekiwać, że kierowca Williamsa będzie opowiadać o swojej pasji do kolarstwa i wypadku samochodowym z 2011 roku.
Czytaj także: Hulkenberg do Haasa, Ocon do Renault. Brakuje miejsca dla Kubicy
Dla fanów F1 na całym świecie ważne jest też to, że zgodę na udział w drugim sezonie "Drive to survive" wyrazili szefowie Mercedesa i Ferrari. W pierwszym, który miał premierę w marcu tego roku, zabrakło wzmianek o dwóch największych ekipach F1.
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
Zgodnie z podpisanymi umowami, kamery umieszczone w garażach zespołów mogą rejestrować głos i obrazy, a producenci mają niemal pełną swobodę w wykorzystaniu zgromadzonego materiału. Szefowie ekip mogą jednak zablokować wykorzystanie danego fragmentu nagrania, jeśli uznają, że kamera uchwyciła np. szczegóły techniczne pojazdu i w ten sposób zespół odkryłby przed konkurencją swoje tajemnice.
Czytaj także: Red Bull nie prowadzi rozmów z Vettelem
- Cieszymy się, że ponownie współpracujemy z Netfliksem. Ten serial jest wyjątkowy, bo pozwala fanom zobaczyć F1 od strony, której nie znają. Pokazuje osobowości ze świata F1, emocje każdej ekipy i kierowców. Zarówno na torze, jak i poza nim. "Drive to survive" umożliwiło nam dotarcie do nowej grupy fanów, a partnerstwo z Netfliksem sprawiło, że możemy pozwolić kibicom na wejście w szczegóły tego, co robimy - ogłosił Ian Holmes, dyrektor F1. ds. praw marketingowych.