Mercedes wyłożył ogromne pieniądze, aby tegoroczne Grand Prix Niemiec w ogóle doszło do skutku. Niemiecka firma z wyścigu F1 na Hockenheim uczyniła jubileusz 125-lecia działalności w motorsporcie. Przy okazji był to 200. występ ekipy z Brackley w F1.
Z tej okazji pracownicy Mercedesa otrzymali starodawne stroje, było też specjalne malowanie samochodów nawiązujące do tego sprzed lat. Skończyło się jednak wielką klapą. Lewis Hamilton, który startował do wyścigu z pole position, dojechał do mety na 9. pozycji. Valtteri Bottas rozbił się i nie został w ogóle sklasyfikowany.
Czytaj także: Williams nie może się doczekać Grand Prix Węgier
- Nie czujemy się tym zażenowani, takie są wyścigi. Czasem dostajesz uderzenie w policzek i musisz z tego wyciągnąć wnioski. Dzięki takim dniom się poprawiamy. Musimy pomyśleć o tym, co poszło nie tak. Gdy widziałem wypadek Bottasa, to doszło do mnie, że to jest po prostu armagedon - powiedział "Motorsportowi" Toto Wolff, szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO: "Podsumowanie tygodnia". Piast Gliwice, Legia Warszawa i Lechia Gdańsk - kto zagra w Lidze Europy? (Cały odcinek)
Co więcej, akurat podczas Grand Prix Niemiec w boksach Mercedesa obecni byli operatorzy Netfliksa, którzy kręcili sceny z myślą o drugim sezonie "Drive to survive". Zamiast wielkiej celebracji, byli oni świadkami ogromnej porażki.
- Niezależnie od tego czy świętowaliśmy 125-lecie, czy w garażu byli ludzie z zarządu Mercedesa, czy ludzie z Netfliksa, to nie ma na nas żadnego wpływu. Daliśmy im nawet więcej wrażeń niż w zwykły weekend. Dlatego musimy podnieść głowy i czegoś się nauczyć na bazie tych doświadczeń - dodał Wolff.
Grand Prix Niemiec było jednym z gorszych występów Mercedesa w ostatnich latach w F1. Zaraz po starcie Hamilton i Bottas przewodzili stawce, ale Brytyjczyk wypadł z toru i uszkodził swój samochód, gdy pogorszyły się warunki. Ponieważ doszło do tego zaraz przy zjeździe do alei serwisowej, Hamilton wjechał do swojego boksu i oczekiwał na wymianę kół i przedniego skrzydła. Mercedes nie był jednak na to przygotowany i postój zajął niemal minutę.
Czytaj także: Rosną szanse na pozostanie Kubicy w F1
Hamilton ściął też wjazd do alei serwisowej, za co otrzymał karę. - Rozbił się w takim miejscu, że nie był w stanie prawidłowo przejechać obok pachołka. Kara była zasłużona. Zamieszanie z pit-stopem i nieprzygotowanie opon może się zdarzyć, jeśli ktoś notuje wypadek tuż przed wjazdem do alei serwisowej. Mimo to, straciliśmy w tej sytuacji za dużo czasu - podsumował Wolff.