F1: kibice mogli nie zobaczyć transmisji z Grand Prix Niemiec. Formuła 1 po fakcie poinformowała o pożarze na torze

Kilka dni po Grand Prix Niemiec Formuła 1 poinformowała, że niewiele brakowało, a kibice nie zobaczyliby sobotniego treningu i kwalifikacji. Wskutek burzy na Hockenheim spłonęła ciężarówka odpowiedzialna ze przesyłanie sygnału na Europę.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
start do wyścigu F1 Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Podczas ubiegłego weekendu na Hockenheim panowały fatalne warunki pogodowe. Jeszcze w piątek podczas treningów Formuły 1 kierowcom dawały się we znaki wysokie temperatury sięgające 40 st. C, a już w nocy nad tor naciągnęły ulewy. Deszcz storpedował też niedzielny wyścig F1.

Formuła 1 kilka dni po Grand Prix Niemiec zdradziła, że wskutek burzy, do której doszło w nocy z piątku na sobotę, spłonęła ciężarówka odpowiedzialna za przesyłanie sygnału telewizyjnego na Europę.

Czytaj także: Williams nie może się doczekać Grand Prix Węgier

- Gdy w sobotę o godz. 6.50 dzwoni twój telefon, to nie jest odpowiednia pora i wiesz, że wydarzyło się coś ważnego. Zadzwoniono do mnie i powiedziano, że o godz. 5 spłonęła nasza ciężarówka. Straż pożarna zrobiła wszystko, co było w jej mocy. Na miejscu szybko pojawiła się też ekipa RTL i oceniała sytuację - zdradził Trevor Turner, który w F1 odpowiada za sprawy transmisji telewizyjnych.

ZOBACZ WIDEO: Czy nasze kluby mogą pożegnać się z Ligą Europy? "W Polsce, cały czas, gramy archaiczny futbol. To nie jest rozrywka, to męka"

- Ciekawe jest to, że ciężarówka wyglądała na nienaruszoną, a w środku wszystko było spalone. Szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak poważne mamy problemy. Za pośrednictwem tego wozu transmitowaliśmy sygnał do naszych europejskich partnerów i zapewnialiśmy dodatkowe usługi kanałom we Francji i Hiszpanii - dodał Turner.

W kluczowym momencie pomoc zaoferował RTL. Niemiecka stacja przywiozła na Hockenheim w ostatniej chwili dwie dodatkowe ciężarówki, dzięki którym przekazano sygnał do wszystkich krajów. Jedna przyjechała z Frankfurtu, druga z Monachium.

Biorąc jednak pod uwagę odległości między tymi miastami a torem, nie zakładano dotarcia ich na miejsce przed sobotnim treningiem. Dlatego F1 poszła na pewne ustępstwa. Ograniczono treści wysyłane do mediów społecznościowych, internetu i aplikacji mobilnej. Ponadto zapewniono wsparcie rezerwowego satelity, dzięki czemu transmisja w jakości HD i Ultra HD była możliwa w Europie.

Czytaj także: Daniił Kwiat zaskoczył niczym Robert Kubica

- Udało nam się pokazać sobotni trening bez problemów. To była praca wielu osób. Otrzymaliśmy wsparcie od naszych partnerów - RTL, Tata Communications, Sky, Eurovision. To było coś genialnego. Porównałbym sytuację do zespołu F1, który przyjeżdża rano na tor i dowiaduje się, że musi zmienić szybko silnik w swoim samochodzie. W sumie, u nas nawet było gorzej. Bo to było tak, jakbyś otworzył garaż i zobaczył, że nie ma w nim samochodu - podsumował Turner.

Ponieważ F1 nie miała czasu zapewnić sobie wsparcia innej ciężarówki transmitującej sygnał, również podczas Grand Prix Węgier będzie działać według schematu ustalonego po pożarze na Hockenheim.

Czy jesteś pod wrażeniem tego, jak F1 poradziła sobie w kryzysowej sytuacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×