Mick Schumacher dopiero w ostatnim sezonie pokazał, że ma potencjał, by pewnego dnia pojawić się w Formule 1. Młody Niemiec wygrał europejską Formułę 3, co dało impuls jego karierze. Wcześniej, gdy "Schumi" nie osiągał dobrych wyników w kartingu, określano go pogardliwie "synem Michaela Schumachera".
20-latek zdradził jednak, że mimo głosów krytyki nigdy nie miał innego planu na swoje życie. - Plan B? Nigdy go nie było. Uważam, że jeśli tworzysz jakieś rozwiązanie awaryjne, to nigdy nie zrealizujesz tego, co określiłeś sobie jako plan A - powiedział Schumacher w "GQ".
Czytaj także: Słowa Russella o hejcie budzą emocje
Młody kierowca nie ukrywa, że sukcesy ojca w Formule 1 naznaczyły mu dalszą drogę w życiu. - Jazda w F1 od zawsze była moim marzeniem, a już tak mam, że staram się je realizować - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
W tej chwili Schumacher startuje w Formule 2. Przed wakacjami wygrał nawet wyścig na Hungaroringu. To jego pierwsze zwycięstwo w tej klasie. Jeśli Niemiec utrzyma dobrą formę, to stanie się jednym z kandydatów do jazdy w F1 w sezonie 2020 lub 2021.
- Wiem, co oznacza nazwisko Schumacher. Ono jest powiązane nie tylko z sukcesem, ale też z pasją i lojalnością. To nazwisko to pewna tradycja, którą chciałbym kultywować w przyszłości - wyjaśnił.
Czytaj także: Trwa debata nad uatrakcyjnieniem F1
Słowa Schumachera mają potwierdzenie w czynach. Zimą Niemiec dołączył do akademii talentów Ferrari, bo właśnie z tym włoskim zespołem największe sukcesy odnosił jego ojciec. Na początku roku w Bahrajnie młody "Schumi" miał nawet okazję odbyć pierwsze testy za kierownicą czerwonego samochodu.