Ferrari czeka ponad dekadę na tytuł mistrzowski wśród kierowców (2007) i konstruktorów (2008). Dla najbardziej utytułowanego zespołu w historii F1 to zbyt długo. Zwłaszcza że od początku ery hybrydowej prym w królowej motorsportu wiedzie główny rywal Ferrari - Mercedes.
Wiele wskazuje na to, że po obecnej kampanii Niemcy bedą mogli się poszczycić sześcioma tytułami z rzędu wśród kierowców i kierowców. Kolejnymi porażkami Ferrari przejęły się osoby zajmujące najwyższe stanowiska w firmie. Według "Corriere della Sera", dyrektor generalny Louis Camilleri wziął sprawy w swoje ręce i zamierza doinwestować ekipę.
Czytaj także: Verstappen nie chce być wicemistrzem świata
- Jednym z priorytetów Ferrari będzie stworzenie nowego symulatora, bo obecny liczy aż dziesięć lat. Do tego planowane jest zatrudnienie nowych inżynierów od konstrukcji samochodu i zarządzania oponami. Część z nich już zaczęła pracę - poinformował dziennikarz Daniele Sparisci.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Rzeszowski: Grzegorz Grzyb najlepszy na domowym podwórku. Po raz czwarty w karierze
Ferrari sporą wiarę pokłada w Simone Reście, który w listopadzie wróci do pracy w Maranello, po tym jak przez kilka miesięcy zajmował stanowisko dyrektora technicznego Alfy Romeo. Wcześniej Resta przez wiele lat związany był z Ferrari i miał swój udział w tworzeniu najbardziej udanych modeli.
Trudno dziwić się motywacji w szeregach Ferrari, bo zespół w tym roku nie wygrał jeszcze ani jednego wyścigu. I to w sytuacji, gdy po testach zimowych wskazywany był za głównego kandydata do mistrzostwa. Mattia Binotto, szef włoskiej ekipy, liczy na przełamanie fatalnej passy już po przerwie wakacyjnej przy okazji Grand Prix Belgii.
Czytaj także: Magnussen gotów na współpracę z Hulkenbergiem
- Jesteśmy zmotywowani bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chcemy dobrze zacząć drugą część sezonu, począwszy od weekendu w Belgii - ocenił Binotto.