Do śmiertelnego wypadku Anthoine'a Huberta doszło 31 sierpnia na torze Spa-Francorchamps. Młody kierowca zginął podczas wyścigu Formuły 2, po tym jak wypadł z toru i następnie powrócił na linię wyścigową i wjechał w niego nadjeżdżający z tyłu Juan Manuel Correa.
Tragedia Huberta mocno dotknęła Lewisa Hamiltona. Aktualny mistrz świata F1 jeszcze w trakcie weekendu wyścigowego w Belgii publikował w social mediach nagrania, w których poruszał temat ryzyka w motorsporcie.
Czytaj także: Wrzesień może zadecydować o losie Kubicy
- Opublikowałem wtedy to, co opublikowałem, bo trudno się pogodzić ze stratą człowieka. Doświadczyłem już tego wcześniej. Mieliśmy doświadczenie z Grand Prix Japonii, gdzie straciliśmy Julesa Bianchiego. Też jako dziecko przeżyłem śmierć 11-letniego kolegi z kartingu. To naprawdę mocno trafia w człowieka - powiedział Hamilton, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
- Nie wiem jak poradzili sobie z tym inni kierowcy, ale dla mnie to było naprawdę mocne uderzenie. Było mi ciężko. Przez resztę dnia i w nocy nie byłem w stanie zasnąć. Nie mogłem uwierzyć w to, co się wydarzyło - dodał aktualny mistrz świata F1.
Hamilton podkreślił, że w tym roku F1 straciła wiele wspaniałych osób. - Po godzinach mózg zaczyna to wszystko analizować i stara się z tym pogodzić. Straciliśmy Charliego Whitinga, a Formuła 1 nadal rywalizuje. Odszedł Niki Lauda, a świat poszedł do przodu. To smutne, ale takie jest życie - wyjaśnił kierowca Mercedesa.
Zaraz po śmierci Huberta brytyjski kierowca w swoich wpisach zwracał uwagę na to, że wielu kibiców nie docenia ryzyka jakie występuje w motorsporcie. - Ludzie idą na wyścig jak na imprezę. Traktują to jak zabawę. Niektórzy nawet nie zastanawiają się nad tym, jak niebezpiecznym sportem jest F1. Bo jednak takie wypadki zdarzają się rzadko. Dawno temu było inaczej. Co chwilę ktoś ginął, więc kibice powtarzali "oh, oni są wspaniali, uniknęli śmierci" - stwierdził Hamilton.
Czytaj także: Kajetanowicz skomentował swój sukces w WRC2
- Teraz żyjemy w czasach, gdy F1 stała się względnie bezpieczna, ale wciąż ktoś z nas może zginąć. Tak już jest w życiu, że wiele rzeczy bierzemy za pewnik. Dostosowujemy się. Przyjeżdżam na tor, spotykam inżynierów, przechodzimy przez weekend wyścigowy i tyle. A gdy się rozbijam, to nagle jest "o mój Boże". Wtedy jestem świadomy tego, że moje dni na tym świecie są policzone - podsumował Hamilton.