F1: Sebastian Vettel nie jest numerem dwa w Ferrari. Zespół ma dwie "jedynki"

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel przeżywa gorsze chwile w Ferrari. Po Grand Prix Włoch niemiecki kierowca spadł w klasyfikacji F1 za Charlesa Leclerca. - Nie powinno się go traktować jako kierowcę numer dwa - apeluje Luca di Montezemolo, były prezydent Ferrari.

Sebastian Vettel od ponad roku nie wygrał wyścigu F1. Po raz ostatni Niemca widzieliśmy na najwyższym stopniu podium w Grand Prix Belgii w sierpniu w sezonie 2018. W tej chwili 32-latek nie może się nawet czuć liderem Ferrari, bo po ostatnim zwycięstwie na Monzy w klasyfikacji kierowców F1 wyprzedził go Charles Leclerc.

Jednak z przedwczesnym skreślaniem Vettela nie zgadza się Luca di Montezemolo, były prezydent Ferrari. - Miał kluczowe znaczenie dla zwycięstwa Leclerca w Belgii. Powstrzymywał Hamiltona przez kilka okrążeń, a przez to Lewisowi zabrakło czasu w końcówce wyścigu. Sebastian to nadal bardzo, bardzo dobry kierowca - powiedział de Montezemolo na łamach "Motorsportu".

Czytaj także: Mercedes i Renault mają zastrzeżenia do Ferrari 

Włoch podkreślił, że każdy kierowca w swoim życiu boryka się z lepszymi i gorszymi chwilami. Vettel w tej chwili znajduje się w dołku, ale w każdej chwili może się z niego wydostać.

ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"

- Ferrari ma dobry duet kierowców. To normalne, że w życiu miewasz lepsze i gorsze momenty. Jestem pewien, że Vettel ma wszelkie cechy, by odbić się od dna. Mam nadzieję, że wkrótce do tego dojdzie - dodał 72-latek.

Były prezydent Ferrari nie chce też, by Vettela określano mianem "kierowcy numer dwa". - Vettel jest numerem jeden, a Leclerc jest na etapie dojścia do roli numeru jeden. Ferrari ma ten luksus, że ma dwie "jedynki" - ocenił de Montezemolo.

Czytaj także: Daniel Ricciardo może odejść z Renault

Włoch dostrzega przy tym potencjał tkwiący w Leclercu, a charakterem przypomina mu młodego Nikiego Laudę. To właśnie di Montezemolo ściągał Austriaka do Maranello przed laty. - Charles nawet w ubiegłym roku, choć miał słaby samochód, był konkurencyjny i nie popełniał błędów. W Ferrari jest inaczej, ale mimo to miał niewiele pomyłek. Podobnie jak Niki, jeśli coś zrobił źle, to wiedział dlaczego i wyciągał wnioski, nie powtarzał tego błędu w przyszłości - podsumował.

Źródło artykułu: