F1: Williams odegrał się na Robercie Kubicy i Orlenie. Zespół sam pogubił się w tłumaczeniach

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w garażu
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w garażu

Orlen nie chce szukać podtekstów i w wycofaniu Roberta Kubicy z Grand Prix Rosji nie widzi rewanżu za to, że polski kierowca zdecydował się przedwcześnie ogłosić rozstanie z zespołem z Grove. Analiza faktów wskazuje na co innego.

W Grand Prix Rosji byliśmy świadkami wydarzenia bez precedensu. Robert Kubica nie dojechał do mety wyścigu F1, ale nie ze względu na awarię samochodu, własny błąd czy też jakiś problem z konstrukcją modelu FW42. Williams wycofał 34-latka z rywalizacji, by zaoszczędzić części przed kolejnymi rundami F1 poza Europą.

Tłumaczenie Brytyjczyków było tak kuriozalne, że niektórzy dziennikarze nie chcieli w nie uwierzyć. Zrobili to dopiero, gdy Williams potwierdził to w późniejszym komunikacie prasowym. Dlatego też na zachowanie zespołu zareagował Orlen. Sponsor Kubicy domaga się wyjaśnień od ekipy (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Pytanie, czy w zachowaniu Williamsa nie chodziło o coś więcej. Ledwie tydzień przed Grand Prix Rosji kierowca z Polski ogłosił odejście z Williamsa po sezonie. Brytyjczycy byli tym zaskoczeni, a postawa Kubicy sprawiła, że nie mogą go wykorzystać do pobijania stawki w negocjacjach z Nicholasem Latifim.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Legia ma dwa zespoły w Pucharze Polski. "To bardzo miła niespodzianka"

- Nie doszukiwałbym się podtekstów, że zachowanie z Rosji to rewanż z ich strony za zakończenie współpracy - powiedział nam Adam Burak, dyrektor Orlenu ds. komunikacji (czytaj więcej o tym TUTAJ). Analiza faktów zdaje się wskazywać na co innego.

Williams się zapętlił w tłumaczeniach

Williams mógł rozegrać sprawę wycofania Roberta Kubicy z wyścigu F1 kompletnie inaczej. Wystarczyło poinformować dziennikarzy, że u Polaka zauważono podobny problem, jaki doprowadził do wypadku George'a Russella na wcześniejszym okrążeniu. Nikt nie doszukiwałby się podtekstów, nawet jeśli tak naprawdę chodziłoby o chęć o zaoszczędzenia części.

Blamaż i kompromitacja w padoku F1 byłyby znacznie mniejsze. Nikt nie napisałby, że "upokorzono Kubicę", tak jak zrobił to hiszpański "El Confindencial" (czytaj więcej o tym TUTAJ). Nawet sam Polak nie wiedziałby wtedy, jaki był prawdziwy powód zakończenia rywalizacji. Przecież w tym roku już kilkukrotnie dochodziło do sytuacji, w których Kubica nie wiedział czy ma zamontowane nowe części w samochodzie czy też nie. Williams działa tak nieprofesjonalnie, że pewnie krakowianin kupiłby wersję o możliwym ryzyku.

Oczywiście, pewnie część dziennikarzy zaatakowałaby Williamsa za to, że nie dość iż tworzy najwolniejsze w stawce samochody, to na dodatek są one niebezpieczne dla zdrowia i życia kierowców. Krytyczny odzew byłby jednak mniejszy niż w przypadku "oszczędzania części".

Czytaj także: Orlen ma dość Williamsa. Trudno mu się dziwić

Co więcej, Williams sam zapętlił się w swoich tłumaczeniach. Dziennikarz Ted Kravitz w swoim programie "Notebbok" w Sky Sports poinformował, że zespół chciał zaoszczędzić u Kubicy elementy silnika. Problem w tym, że Polak w Rosji korzystał z nowej jednostki, za co przecież otrzymał karę przesunięcia na polach startowych. Silniki w F1 mają wytrzymywać po siedem wyścigów. Do zakończenia sezonu F1 łącznie z Rosją zostało... sześć rund. Po co zatem oszczędzać jednostkę?

Strzał w kolano

Williams sam podkopał swoją wiarygodność kolejną informacją, jaka w tym tygodniu wydostała się z fabryki w Grove. Dave Robson na łamach "Motorsportu" zdradził, że zespół przygotował na Grand Prix Japonii eksperymentalne, mocno zmienione przednie skrzydła. Do sprawdzenia dostaną je Kubica i Russell (czytaj więcej o tym TUTAJ).

To psuje narrację Williamsa o oszczędzaniu części. Bo skoro zespół potrafił wyprodukować nowe przednie skrzydła i przetransportuje je z Wielkiej Brytanii do Japonii, to czy takim wyzwaniem byłoby dla niego wysłanie kilku części, które Kubica mógłby ewentualnie uszkodzić w końcówce Grand Prix Rosji? Czy półki w fabryce w Grove są totalnie puste?

Przecież Polak w momencie wycofania miał do przejechania jeszcze 24 okrążenia, czyli mniej niż połowę dystansu całego wyścigu. Jechał samotnie, nie podejmował walki z rywalami. Ryzyko, że coś uszkodzi było niewielkie.

Co z tymi lotami?

Dave Robson twierdził w Rosji, że wycofanie Kubicy z wyścigu wynikało z tego, że na pozaeuropejskie rundy znacznie trudniej dostarczyć nowe części (czytaj więcej o tym TUTAJ). Tyle że przecież Williams zmagał się z takim problemem już na początku roku.

Do Grand Prix Australii przystępował bez jakichkolwiek zapasów. Gdy podczas treningu Kubica uszkodził przednie skrzydło i podłogę po najechaniu na krawężniki, to musiał przez dalszą część weekendu korzystać z tych samych komponentów, które zostały na szybko "połatane". Nikt wtedy jednak nie myślał o tym, by wycofać krakowianina z rywalizacji.

Wtedy mówiło się za to o zbieraniu danych i informacji o samochodzie. Czy teraz Williams jest w takiej formie, że nie musi już pokonywać kolejnych kilometrów i gromadzić danych? Oczywiście, że nie. Co zmieniło się względem Australii czy Bahrajnu, gdzie Brytyjczycy nie mieli części zamiennych? To, że Kubica i Orlen odchodzą po sezonie.

Reakcja Orlenu nie dziwi

Czwartkowa, stanowcza reakcja Orlenu ws. zachowania Williamsa w Rosji nie dziwi. Tu nawet nie chodzi o utracony ekwiwalent reklamowy, bo firma i tak zarobiła na obecności Kubicy w F1. Jak wyliczył nam Adam Burak, wzrost sprzedaży detalicznej sięga 400 mln zł i spory wpływ na to ma tzw. efekt Kubicy.

Zachowanie płockiej firmy może mieć jednak drugie dno. Skoro Williams wycofał Kubicę raz w celu oszczędzania części, to skąd mamy pewność, że nie zrobi tego ponownie? Przed nami wyścigi w Japonii (13 października), Meksyku (27 października) i Stanach Zjednoczonych (3 listopada). Okres bardzo intensywny dla F1, a jak widać, fabryka w Grove nie nadążą z produkcją części.

Czytaj także: Orlen coraz bliżej Haasa

Williams może się odgrywać na Kubicy, bo i tak nie walczy o punkty w F1. Więcej pieniędzy od Orlenu już też nie uzyska. Deklaracja 34-latka co do przyszłości sprawiła za to, że najpewniej ucierpią finanse ekipy w roku 2020, bo mniej za starty zapłaci Latifi. Dlatego w tym momencie zespół nie musi już traktować Kubicy tak, jak robił to jeszcze przed konferencją w Singapurze, na której Polak ogłosił odejście z Williamsa.

Komentarze (47)
avatar
Ewa Hausner
5.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie bardzo rozumie dlaczego w tytule artykulu napisano " ... Williams odegrał się na Robercie Kubicy i Orlenie. ... " :( Niby w jaki sposob Williams odegral sie na nich ??? 
avatar
Bodzio Wra
4.10.2019
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Nomen Omen ty to chyba juz się nudzisz na maksa, twoje życie musi być nudne jak porost trawy, no albo jest inna aprawa, zarabiasz na hejtowaniu Kubicy, ale mi ręce opadają, że nie żal ci prądu Czytaj całość
avatar
Omen Nomen
4.10.2019
Zgłoś do moderacji
2
5
Odpowiedz
A może po prostu Williams ma dość zawodnika co kończy zawsze jako ostatni wyścigi od początku sezonu a jedynie co potrafi to narzekać na wszystkich i wszystko ? 
avatar
misiekantypis
4.10.2019
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Williams to badziewiaki !!! Poślijcie tam poloneza po tuningu i będzie szybszy !!!!! Brawo robert !! Angole fałszywe brytole ! Rozpieprzyli pieniążki Polaka na bolid brytola !!!! 
avatar
jotwu
4.10.2019
Zgłoś do moderacji
5
8
Odpowiedz
Postąpili prawidłowo.I tak jechał na ostatnim miejscu.Gdyby dojechał do końca wyścigu dostałby w plecy jeszcze kilka okrązeń,a tak zaoszczędzono mu wstydu i zaoszczędzono części.