Dyskusja na temat sposobu transmisji wyścigów Formuły 1 rozgorzała po Grand Prix Singapuru, kiedy to kilku kierowców ze środka stawki walczyło o pozycję. Nie zostało to jednak uwzględnione w światowym przekazie, który dociera do przeciętnego widza F1.
Ostrą walkę mogli podziwiać jedynie fani, którzy mają wykupioną usługę F1 TV Pro. Daje ona możliwość oglądania wyścigu nawet z kilkunastu kamer. Starcie Carlosa Sainza, Romaina Grosjeana, Daniela Ricciardo i Lance'a Strolla zaczęło jednak podbijać internet, bo kibice zaczęli udostępniać w mediach społecznościowych nielegalne nagranie.
Czytaj także: Asfaltowe pobocza stały się przekleństwem F1. Czas na kary
"Dlaczego nie pokazaliście tego na żywo?" - napisał jeden z kibiców, a odpowiedział mu Carlos Sainz. "Ponieważ ja byłem zaangażowany w tę walkę" - stwierdził kierowca McLarena.
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
- Jestem sfrustrowany z tego powodu, a przede wszystkim mój zespół powinien być. Jeśli tworzysz ofertę sponsoringową, a następnie nie pokazują cię w telewizji, to nie jest dobra rzecz. Wielu kierowców F1 na to narzeka. Nie tylko ja. Widzimy, że w trakcie transmisji umyka wiele ciekawych pojedynków ze środka stawki - wytłumaczył Sainz na łamach "Motorsportu".
Podczas gdy Sainz toczył walkę z trzema innymi kierowcami, F1 pokazywała jak Max Verstappen sukcesywnie blokuje Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk podążał niczym cień za Holendrem. - Być może Stowarzyszenie Kierowców F1 powinno poruszyć ten temat, ale w tej chwili jest ono zajęte rozmowami na temat przepisów w roku 2021 - dodał Sainz.
Czytaj także: Fernando Alonso myśli o powrocie do F1
- Podzielamy obawy Carlosa. Dyskutowaliśmy już o tym na różnych spotkaniach. Dla nas to też motywacja do cięższej pracy. Wiemy, że jeśli będziemy osiągać lepsze wyniki w F1, to będziemy częściej na ekranach telewizorów - podsumował Andreas Seidl, szef McLarena.
Bez wątpienia ze stanowiskiem Sainza zgodzą się przedstawiciele Williams. Słaba forma zespołu z Grove sprawia, że w tym roku podczas wyścigów F1 bardzo rzadko na ujęciach telewizyjnych oglądamy Roberta Kubicę lub George'a Russella.