W zeszłym roku Daniel Ricciardo zszokował środowisko F1, gdy podjął decyzję o odejściu z Red Bull Racing do Renault. Australijczyk dokonał świadomego wyboru, stawiając na większe pieniądze oraz obietnicę walki o zwycięstwa w sezonach 2020-2021.
Tyle że Francuzi dalecy są od spełnienia obietnic. W tym roku stajnia z Enstone nie tylko nie poprawiła swoich wyników w F1, ale spadła w klasyfikacji konstruktorów. Dlatego w padoku panuje przekonanie, że Ricciardo za kilka miesięcy będzie szukać nowego pracodawcy.
Czytaj także: Williams nie zasługuje na pomoc
- My mamy dość kierowców. Nie ma u nas miejsca dla Ricciardo - powiedział Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu, gdy "Auto Bild" zapytał go o przyszłość Australijczyka.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
Kłopoty Ricciardo mogą być jeszcze większe, jeśli Renault postanowi opuścić F1 po sezonie 2020. We władzach firmy doszło ostatnio do zmian, a nowy dyrektor zarządzający Clotilde Delbos nie jest orędownikiem Formuły 1. Dlatego wizja rezygnacji z F1 jest wysoce prawdopodobna.
Czytaj także: Williams w GP USA znów minął się z prawdą
Gdyby do tego doszło, bez pracodawcy w F1 zostałby nie tylko Daniel Ricciardo, ale też Esteban Ocon. - Umieszczenie Ricciardo w trzecim samochodzie Red Bulla? Wykluczone. Dyskutowaliśmy już kiedyś o takich pomysłach. Kto za to wszystko zapłaci? Zakładam, że jeśli Renault wycofa się z F1, to znajdzie się chętny na przejęcie akcji tej ekipy - dodał Marko.
Ricciardo startował w Red Bullu w latach 2014-2018. Wcześniej był związany z Toro Rosso, siostrzanym zespołem "czerwonych byków" w F1, który ma za zadanie szkolić młodych kierowców. To właśnie za sprawą firmy z Austrii kierowca z Antypodów awansował do ścisłej czołówki F1.