Kevin Magnussen na samym początku wypadł z toru w trzecim zakręcie, ale uchronił się przed wypadkiem. Duńczyk wrócił na nitkę wyścigową i naniósł przy tym sporo wody. Pech chciał, że chwilę później przez to miejsce przejeżdżał Robert Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).
- To było moje pierwsze okrążenie. Nagle straciłem panowanie nad samochodem. Początkowo nie rozumiałem, co się stało. Myślałem, że może coś się zepsuło. Jednak nie było tak w tym przypadku - powiedział Kubica, którego cytuje "Auto Motor und Sport".
Czytaj także: Role w negocjacjach Kubicy z Haasem odwróciły się
Kierowca Williamsa podkreślił, że dopiero obejrzenie powtórek telewizyjnych pozwoliło mu rozwikłać zagadkę. - Samochód Haasa w tym miejscu był kilka sekund przede mną. Magnussen wyjechał poza krawężnik i wracając naniósł sporo wody na tor. Nie pomogło mi to, że byłem na twardych oponach. Wszystko potoczyło się bardzo szybko - dodał Kubica.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
34-latek może mówić o sporym pechu. Poranną sesję przed GP Brazylii stracił, bo musiał oddać miejsce za kierownicą . Natomiast w kolejnej nie był w stanie ukończyć ani jednego mierzonego okrążenia. W efekcie przed sobotnimi kwalifikacjami F1 krakowianin ma niewielką wiedzę na temat zachowania pojazdu Williamsa.
- To frustrujący moment. Sytuacja po wypadku na pewno nie jest łatwa. To kwestia pecha i znalezienia się w złym miejscu o złym czasie. Gdybym był bliżej Magnussena, widziałbym to. Gdybym był dalej i przejeżdżał przez to miejsce kilka sekund później, to pewnie inżynier powiedziałby mi o tym. Jednak czasem taki jest motorsport - podsumował reprezentant Williamsa.
Czytaj także: Kubica z pełnym uznaniem o Hamiltonie
Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowych treningów, Adam Burak z Orlenu potwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty pozostanie Roberta Kubicy w F1 na sezon 2020. Cały wywiad możesz przeczytać TUTAJ.