Kolizja dwóch kierowców w sesji treningowej Formuły 1 jest rzadkością, bo zdają oni sobie sprawę z tego, że w takiej sytuacji lepiej odpuścić. W końcu punkty rozdawane są w niedzielę, a nie w piątek.
Jednak w wieczornym treningu przed GP Abu Zabi nie popisał się Valtteri Bottas, który zbyt ostro wszedł w zakręt i doprowadził do kontaktu z Romainem Grosjeanem. Francuz nie był zresztą świadomy tego, że ma za swoimi plecami Fina.
Czytaj także: Kogo chce oszukać Williamsa? Prawda wyszła na jaw
Obaj kierowcy po zakończeniu treningu F1 zostali wezwani przez sędziów. Po ponad półgodzinnej rozmowie sędziowie uznali winnym incydentu Bottasa, ale nie zdecydowali się na surową karę. 30-latek został jedynie upomniany reprymendą.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
"Valtteri wziął winę na siebie i przyznał, że był to nieudany manewr wyprzedzania, który w ostateczności doprowadził do kolizji" - czytamy w decyzji sędziów.
Po wypadku Grosjean nie wrócił już na tor. - Co to do cholery było? Mam uszkodzoną podłogę i wszystko wokół. Był za daleko ode mnie. Sprawdźmy samochód i zobaczmy czy możemy dalej jechać. Obawiam się jednak, że nie jest dobrze - komentował przez radio kierowca Haasa.
Czytaj także: Robert Kubica czeka na ułożenie puzzli
Bottas początkowo też nie przyznawał się do winy. W jego przypadku uszkodzenia były mniejsze i 30-latek powrócił jeszcze na tor w ostatnich minutach sesji. Reprezentant Mercedesa zakończył ją z najlepszym czasem, co było dla niego marnym pocieszeniem. Z powodu wcześniejszej wymiany silnika na Bottasa nałożono bowiem karę, przez którą będzie musiał ruszyć do GP Abu Zabi z ostatniego pola startowego.