Zgaduję, że większość kibiców i spore grono dziennikarzy musiało skorzystać w wyszukiwarki Google'a, gdy w sobotni poranek otrzymało informację o składzie Williamsa na posezonowe testy Formuły 1 w Abu Zabi. Nagle okazało się bowiem, że cały dzień za kierownicą samochodu spędzi Roy Nissany.
Nie pozostaje nic innego, jak bić brawo Williamsowi, że kolejny rok z rzędu ktoś zgodził się zapłacić, by móc pojeździć samochodem stajni z Grove. Przecież Brytyjczycy nie oddali Izraelczykowi sesji testowych za darmo. Gdyby tak miało być, więcej czasu za kierownicą spędziliby George Russell czy Nicholas Latifi. Zwłaszcza że ekipa ma nad czym pracować, po tym jak przez ostatnie dwa lata zamykała stawkę F1.
Czytaj także: Sezon wstydu Williamsa
Przed tym sezonem ekipa skusiła Latifiego, który za rolę rezerwowego i testera zapłacił kilka milionów euro. Do kuriozalnych scen doszło też pod koniec 2017 roku, gdy Robert Kubica udawał się na testy do Abu Zabi z przekonaniem, że zostanie etatowym kierowcą Williamsa w kolejnym sezonie. Tyle że zespół zaproponował też jazdy Siergiejowi Sirotkinowi, a że Rosjanie przelicytowali Polaka, to ostatecznie kontrakt podpisał zawodnik z Moskwy.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
Trudno powiedzieć jak Williams to robi, ale zawsze znajdzie kogoś na tyle naiwnego, kto skusi się wizją pojeżdżenia samochodem F1. Nissany w przyszłym tygodniu spędzi łącznie cały dzień w kokpicie. Pytanie, po co? Skoro ma 25 lat i w tym roku nawet nie ścigał się już w Formule 2. Z drugiej strony, na co też może liczyć kierowca z Izraela? Na rolę rezerwowego w Williamsie w roku 2020? Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że kariery w F1 już nie zrobi.
Podobne pytania można było zadawać kilka dni temu, gdy światło dzienne ujrzała wiadomość, że Williams za pieniądze zaoferował miejsce w swojej akademii Luisowi Leedsowi (czytaj więcej o tym TUTAJ). Kierowcy z Australii, który nie zrobił wielkiej kariery w Formule 2 i w tej chwili ściga się w ojczyźnie. Gdyby jednak przyniósł ze sobą milion euro, to fabryka w Grove stałaby dla niego otworem.
Czytaj także: Claire Williams spokojna o swój zespół
I to też odpowiedź na pytanie, dlaczego Williams jest w miejscu, w którym jest. Podczas gdy reszta zespołów F1 będzie wykorzystywać do maksimum dwa dni testowe w Abu Zabi i sprawdzać nowe części, Brytyjczycy stracą osiem godzin na jazdy Nissany'ego. Kierowcy, który ostatni raz testował pojazd F1 w roku 2014, który ani razu nie siedział w obecnym samochodzie. Słowem, nie powie niczego konstruktywnego na temat konstrukcji maszyny.
Każdy kij ma jednak dwa końce. Gdyby nie kilka milionów od Latifiego na początku roku, gdyby nie drobna opłata od Nissany'ego, gdyby nie pieniądze innych, to Williams w tej chwili nie miałby czego testować w Abu Zabi. Być może nawet nie byłoby go w F1. Brytyjczycy walczą o przetrwanie, nie o punkty.