Środowe doniesienia portalu RaceFans.net i magazynu "Auto Car" wstrząsnęły światem motorsportu. Dziennikarze ustalili bowiem, że 12 lutego odbędzie się głosowanie zarządu Daimlera, co do dalszej obecności Mercedesa w Formule 1. Serwisy miały ustalić, że w każdym dniem w firmie rośnie przekonanie, że nadszedł czas na pożegnanie z F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Informacje o możliwym wycofaniu się Mercedesa z F1 zmartwiły przede wszystkim Brytyjczyków, którzy są zakochani w królowej motorsportu i Lewisie Hamiltonie. 35-latek właśnie w barwach stajni z Brackley zdobył pięć z sześciu tytułów mistrza świata.
Czytaj także: Robert Kubica nie trafi do fabrycznego BMW
- To nieprawda - powiedział krótko Ola Kallenius, nowy prezes grupy Daimler, gdy został w Berlinie zapytany o ustalenia RaceFans.net i "Auto Car".
ZOBACZ WIDEO F1. Kubica będzie miał pod górkę z Giovinazzim? "Są profesjonalistami. Nie będzie żadnych pretensji"
Z kolei niemiecki RTL w środę wieczorem poinformował, powołując się na swoje źródła w Mercedesie, że doniesienia medialne w tej sprawie są "złe".
Mercedes miałby sprzedać zespół F1 z siedzibą w Brackley Lawrence'owi Strollowi, który wspólnie z Toto Wolffem przemianowałby go na Aston Martina. Kanadyjski miliarder jest bowiem zainteresowany kupnem brytyjskiego producenta samochodów, który obecnie znajduje się w sporym kryzysie.
Do Kanadyjczyka należy też ekipa Racing Point, którą z kolei miałby nabyć inny z miliarderów - Dmitrij Mazepin. Rosjanin był nią zainteresowany już w roku 2018, gdy funkcjonowała ona jeszcze pod nazwą Force India. Wtedy jego oferta została jednak uznana za mniej korzystną od tej złożonej przez Strolla.
Czytaj także: Orlen chwali się imponującymi wynikami
Ewentualne wyjście Mercedesa z F1 zwiększyłoby szanse na transfer Hamiltona do Ferrari. Obecna umowa Brytyjczyka z niemieckim zespołem wygasa po sezonie 2020. Aktualny mistrz świata pozostałby zatem bez pracodawcy w królowej motorsportu.