- Nie skończyłem jeszcze z F1. Rok 2021 to dobra okazja na powrót. Czuję się świeży i gotowy. To jest coś, czego chciałbym spróbować - powiedział ostatnio wprost Fernando Alonso (czytaj więcej o tym TUTAJ). To nie pierwsza tego typu wypowiedź dwukrotnego mistrza świata Formułu 1, który kokietuje zespoły i chce wrócić do rywalizacji w kolejnym sezonie.
Podobne plany jak Alonso ma Robert Kubica. Polak jest w tej chwili tylko rezerwowym w Alfie Romeo, ale nikt nie ma wątpliwości, że w przypadku pojawienia się propozycji regularnych startów, krakowianin nie zawahałby się ani chwili.
Czytaj także: Red Bull wykluczył transfer Sebastiana Vettela
- Nie wiem, czy to koniec. Trzeba być realistą. Prawdopodobnie GP Abu Zabi było moim ostatnim występem w F1. Szanse na to są spore. Jednak wszystko może się zdarzyć. Jeśli nie zostanę w padoku F1, to szanse będą niewielkie. Jeśli zostanę, wszystko jest możliwe. W ciągu ostatnich dziesięciu lat zdałem sobie sprawę z tego, że w życiu nie można kontrolować wszystkiego - powiedział Kubica jeszcze w grudniu (czytaj więcej o tym TUTAJ), zanim stało się jasne, jaką rolę będzie pełnić w F1 w roku 2020.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości
Alonso i Kubica - dwie głośne nazwiska wracające do F1? Trudno to sobie wyobrazić. Zwłaszcza przy tak ciasnej, ledwie 20-osobowej stawce Formuły 1. Hiszpan znajduje się jednak w lepszej sytuacji niż Polak, bo nie ma za sobą fatalnego sezonu w barwach Williamsa, a ten nadszarpnął przecież opinię Kubicy. Za to Alonso wciąż jest uważany za kierowcę, który w odpowiednim samochodzie mógłby triumfować w F1.
Skreślony przez Hondę
Do tej pory wielu ekspertów widziało Hiszpana w roku 2021 w barwach Red Bull Racing, gdzie mógłby stworzyć zabójczy duet z Maxem Verstappenem. Zwłaszcza że Alexander Albon nie jest ciągle zbyt medialnym kierowcą i "czerwonym bykom" przydałby się ktoś taki jak Alonso. Dość powiedzieć, że latem 2019 roku Liberty Media, właściciel F1, kontaktowało się z Red Bullem i oferowało mu usługi Alonso wobec słabej postawy Pierre'a Gasly'ego. Zespół wybrał jednak wariant z Albonem.
Teraz możemy stwierdzić z niemal 100 proc. pewnością, że Alonso nie trafi do Red Bulla również w roku 2021. Wszystko z powodu niechęci Hondy do jego osoby. Japończycy właśnie zablokowali jego start w Indianapolis 500 w samochodzie napędzanym silnikiem Hondy (czytaj więcej o tym TUTAJ). Producent z Azji dostarcza też jednostki stajni z Milton Keynes, więc współpraca z Alonso nie wchodzi w rachubę. Wszystko przez jego krytyczne wypowiedzi pod adresem Japończyków sprzed kilku lat.
Alonso mają też dość w Ferrari i Mercedesie, gdzie pamiętają trudny charakter kierowcy z Oviedo. To sprawia, że 38-latek staje się optymalnym wyborem jedynie dla ekip ze środka stawki. Takich, do których w sezonie 2021 aspirować będzie też Kubica.
Renault idealną opcją
W tej chwili Alonso najbliżej byłoby do Renault. Wymagać to będzie jednak pewnych ruchów na transferowym rynku. Z Ferrari musiałby pożegnać się Sebastian Vettel i udać na sportową emeryturę, co jest wysoce prawdopodobne, biorąc pod uwagę formę Niemca. Za to Włosi musieliby ściągnąć w jego miejsce Daniela Ricciardo. W ten sposób powstałoby wolne miejsce we francuskiej ekipie.
Odejście Ricciardo po ledwie dwóch sezonach jest realne, bo Renault nie rozwinęło się w ostatnich miesiącach tak, jak zapowiadało. Australijczyk wypadł z czołówki F1 i będzie chciał do niej jak najszybciej wrócić. Kierownictwo Ferrari zna, bo rozmawiał już z tym zespołem o transferze w połowie 2018 roku. Ricciardo nie powinien mieć też problemów z dogadaniem się z Charlesem Leclercem.
Emerytura Vettela i powrót Alonso do Renault byłyby optymalnym scenariuszem dla Kubicy w kontekście walki o powrót do stawki w roku 2021. Nie zakłóciłyby chociażby sytuacji w Alfie Romeo, w której najpewniej 35-latek będzie mieć największe szanse na kontrakt ze względu na pracę w symulatorze i sponsoring Orlenu.
Alonso nie ma szerokiego pola manewru
Kierowca z Oviedo kilkukrotnie podkreślał, że jeśli wróci, to do zwycięskiego samochodu. Dlatego na pewno nie zobaczymy dwukrotnego mistrza świata F1 w roku 2021 w samochodzie Haasa, Williamsa czy Alpha Tauri. Wątpliwy jest też powrót do domu, czyli do McLarena, bo Brytyjczycy znaleźli ład i harmonię w duecie Carlos Sainz - Lando Norris.
Biorąc pod uwagę ambicje Alonso, Hiszpan nie będzie też celować w starty w Alfie Romeo, co akurat jest dobrą nowiną dla Kubicy. Były mistrz świata jest jednak osobą o nieco innym charakterze niż Kimi Raikkonen i nie będzie mu zależało na tym, aby na stare lata startować w małym, rodzinnym zespole. W Alfie Romeo hiszpański kierowca nie mógłby walczyć o zwycięstwa, więc ta możliwość odpada.
Czytaj także: Kubica edukuje najmłodszych jako "dobry kierowca"
Istnieje jednak jeszcze opcja, która może wywrócić wszystko do góry nogami. To ewentualne wyjście Mercedesa z F1 i zastąpienie zespołu przez Aston Martina, za którym stałby Lawrence Stroll. Kanadyjski miliarder potrzebowałby kierowcy, który za kierownicą samochodu mógłby zrobić różnicę. Alonso właśnie do takich należy. Co więcej, Stroll ma czystą kartę jeśli chodzi o relacje z Hiszpanem.
Decyzja należy jednak do Daimlera. Zarząd firmy 12 lutego będzie debatować nad ewentualnym wyjściem Mercedesa z F1. Wtedy też zostanie ułożony kolejny element w układance pod tytułem "powrót Alonso do F1".