Sezon 1994 zapisał się w historii Formuły 1 jako niezwykle tragiczny ze względu na śmierć Rolanda Ratzenbergera i Ayrtona Senny. W takich okolicznościach pasjonującą walkę o tytuł stoczyli Michael Schumacher oraz Damon Hill. Obaj reprezentowali dwa różne pokolenia kierowców - dzieliło ich bowiem aż dziewięć lat różnicy.
- To był bardzo intensywny sezon. Choćby ze względu na śmierć Rolanda i Ayrtona, pewne zmiany i politykę. Takich gierek i sztuczek było mnóstwo. Benetton (ówczesny zespół Schumachera - dop. aut.) kombinował na każdym polu, a FIA też miała sporo problemów na głowie - powiedział po latach Hill w rozmowie z "Auto Motor und Sport".
Czytaj także: Formuła 1 zaniepokojona sytuacją Williamsa
Hill w roku 1994 był kierowcą Williamsa. Za sprawą śmierci Senny stał się on dość niespodziewanie liderem zespołu. - W środku tych gierek toczyła się walka o tytuł. O mnie wszyscy mówili, że jestem numerem dwa. O Schumacherze nikt nic nie wiedział. On był nowym w tym biznesie - dodał 59-latek.
ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"
Brytyjczyk zdradził, że wysoki poziom reprezentowany przez Schumachera sprawił, że dał on z siebie wszystko za kierownicą. - Michael naciskał na mnie tak bardzo, że musiałem dać z siebie maksimum - stwierdził.
Za przykład takiej jazdy na limicie Hilla podaje się Grand Prix Japonii na Suzuce, w którym kierowca Williamsa sięgnął po zwycięstwo i zmniejszył straty do Schumachera przed ostatnim wyścigiem w Adelajdzie do ledwie jednego punktu.
- Wiedziałem, że muszę pokonać Michaela, aby zachować szanse na tytuł. Dlatego dałem z siebie wszystko, choć warunki były ekstremalnie trudne. To czyniło zadanie wręcz niemożliwym do wykonania. Panował monsun, musiałem walczyć z Schumacherem, a to wszystko na jednym z najtrudniejszych torów na świecie. Ostatniego okrążenia nawet nie pamiętam. Miałem gaz wciśnięty w podłodze i jakimś cudem udało mi się zwiększyć dystans nad Michaelem - opowiedział Hill.
Kierowca Williamsa miał utrudnione zadanie, bo w swoim samochodzie miał tylko trzy świeże opony. Podczas pit-stopu wystąpił bowiem problem ze zmianą koła w związku z zepsutą nakrętką. - Tak naprawdę mnie to przeraziło. Wyszedłem z samochodu i byłem w szoku, miałem dreszcze. Oszalałem za kierownicą, bo tylko tak można nazwać tak szybką jazdę w takich warunkach. Po zakończeniu wyścigu poczułem olbrzymią ulgę - dodał.
Zdaniem Hilla, jego główny rywal nie przepadał za presją, mimo od lat przypisywanych Schumacherowi nerwów ze stali i umiejętności kontrolowania emocji. - Czasem pokazywał, że nie lubił presji. Gdy ktoś się do niego zbliżał, wcale nie był zachwycony. Gdy nie mógł kogoś łatwo pokonać, to nie miał frajdy. Podobne zjawisko możemy teraz zaobserwować u Sebastiana Vettela - skomentował Brytyjczyk.
Ostatecznie w roku 1994 po tytuł mistrzowski sięgnął Schumacher, po tym jak obaj z Hillem nie ukończyli wyścigu w Adelajdzie. Obu kierowców na zakończenie rywalizacji w tamtym sezonie dzielił tylko jeden punkt.
Hill postanowił zaatakować Schumachera chwilę po tym, jak ten miał kontakt ze ścianą. Najprawdopodobniej popełnił błąd, bo Niemiec w tej sytuacji uszkodził samochód, co odbiłoby się negatywnie na jego tempie albo wręcz zmusiło do przerwania jazdy. Kierowca Williamsa mógł zatem poczekać z manewrem wyprzedzania.
Czytaj także: Władze F1 szukają nowego terminu dla GP Chin
Gdyby Hill w tamtej sytuacji wiedział, że jego główny rywal ma uszkodzoną maszynę, najprawdopodobniej zrezygnowałby z ataku. - W wyścigu wszystko może się wydarzyć. Byłem bliski wygranej, prawie zdobyłem tytuł, ale się zderzyliśmy. Nie miałem wiedzy o jego uszkodzeniach, uważałem to za gierki z jego strony i wykonałem niezdarny ruch. Gdybym wiedział o usterkach, po prostu pozwoliłbym mu zaparkować na poboczu… - podsumował były kierowca Williamsa.
Hill doczekał się jednak swojej chwili triumfu - został mistrzem świata F1 w sezonie 1996 jako kierowca Williamsa. Przerwał tym samym zwycięską passę Schumachera, który sięgał po tytuły w latach 1994-1995. Na zdobycie kolejnego "Schumi" musiał czekać aż do sezonu 2000, kiedy to rozpoczęła się jego dominacja wraz z Ferrari. Potrwała ona pięć lat.