We wtorek wykryto przypadek koronawirusa tuż obok toru, na którym w najbliższy weekend rywalizować będzie Formuła 1. Jak się okazało, 70-latek złamał szereg rządowych zaleceń i naraził pozostałych na niebezpieczeństwo (czytaj więcej o tym TUTAJ).
W Melbourne są już obecni pracownicy Alfy Romeo, w której rezerwowym jest Robert Kubica. Zespół z Hinwil postanowił dmuchać na zimne i każdy członek personelu przed wylotem do Australii musiał odebrać specjalny pakiet. W jego skład wchodzą m.in. specjalna maska ochronna oraz środki dezynfekujące.
Epidemii koronawirusa przestraszyła się za to Miley Cyrus. Amerykańska piosenkarka miała uwiecznić inaugurację nowego sezonu F1 swoim koncertem w najbliższy piątek, po zakończeniu sesji treningowych na Albert Park.
ZOBACZ WIDEO: Puchar Davisa. Szymon Walków i Jan Zieliński zgodni: Praca z Mariuszem Fyrstenbergiem to wielka sprawa
- Otrzymaliśmy pismo ze sztabu menedżerskiego Miley Cyrus, że w zaistniałej sytuacji postanowiła ona zrezygnować z przylotu do Australii - powiedział lokalnym mediom Andrew Westacott, szef Grand Prix Australii.
Westacott jest przekonany, że wyścig w Melbourne odbędzie się z kibicami na trybunach, których ma być ponad 100 tys. - Biorąc pod uwagę to, co się dzieje na świecie, niczego nie można być pewnym. Jednak mało prawdopodobne jest to, abyśmy jechali przy pustych trybunach. To nie byłaby dobra decyzja - powiedział w "La Gazetta dello Sport".
Zdaniem australijskich mediów, władze stanu Wiktoria decyzję, co do ewentualnej rezygnacji z imprez masowych podejmą dopiero po zakończeniu Grand Prix Australii. Wszystko po to, aby promotorzy wyścigu F1 nie zanotowali ogromnych strat finansowych.
Ponadto organizatorzy zawodów na Albert Park udostępnili dodatkowe stacje do dezynfekcji rąk na torze. Z przylotu do Australii zrezygnowało też szereg stacji telewizyjnych. Jako jedne z ostatnich takie decyzje podjęły włoski Sky Italia i szwajcarski SRF.
Problem może się pojawić po Grand Prix Australii. W kolejnym tygodniu (22 marca) zaplanowane jest bowiem Grand Prix Bahrajnu. Tyle że w tej chwili samoloty z Australii nie latają do Dubaju i Singapuru, czyli najpopularniejszych centrów przesiadkowych na tej trasie.
- Jeśli te kierunki nie zostaną wkrótce otwarte, to nigdzie nie dotrę. Może czas nauczyć się pływać? - zażartowała w swojej relacji z Australii dziennikarka Mervi Kallio z fińskiego "C More".
Czytaj także:
Oto, dlaczego Kubica nie trafił do Audi
Red Bull nie zamierza odpuszczać FIA ws. afery z Ferrari