Formuła 1 postanowiła nie odwoływać Grand Prix Australii, ale wykrycie koronawirusa u jednego z gości hotelowych w pobliżu toru Albert Park oraz objęcie kwarantanną pracowników Haasa i McLarena sprawiło, że działacze postanowili dmuchać na zimne.
W środę poinformowano, że w związku z epidemią koronawirusa zrezygnowano z tradycyjnej sesji z kibicami, w trakcie której kierowcy F1 podpisywali zdjęcia i pozowali do selfie.
"Selfie, autografy i inne bezpośrednie spotkania kibiców z kierowcami są niedozwolone" - przekazano w komunikacie, bo jak wiadomo, istnieje spore ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
"Tradycyjna sesja, w trakcie której kierowcy rozdawali autografy, zostanie zamieniona w serię wywiadów. Kierowcy pojawią się na Melbourne Walk, ale nie będą mieli okazji być blisko fanów. Dziękujemy za współpracę i zrozumienie w trudnej sytuacji" - dodano.
Niewykluczone też, że wprowadzone zostaną kolejne środki ostrożności, które wpłyną na funkcjonowanie mediów podczas Grand Prix Australii. Podczas tradycyjnych briefingów dziennikarze są bowiem bardzo blisko kierowców czy szefów ekip. Dlatego też istnieje ryzyko zarażenia chorobą w przypadku, gdyby któryś z reporterów nie był świadomy zarażenia koronawirusem.
Ponadto Renault w środę przedstawiło malowanie swojego samochodu na sezon 2020. Ze względów bezpieczeństwa zespół zabronił Danielowi Ricciardo i Estebanowi Oconowi wzięcia udziału w tej ceremonii.
Czytaj także:
Oto, dlaczego Kubica nie trafił do Audi
Red Bull nie zamierza odpuszczać FIA ws. afery z Ferrari