Po godz. 16 czasu polskiego dziennikarz Craig Slater podał w Sky Sports, że zespoły Formuły 1 podjęły decyzję o kontynuowaniu Grand Prix Australii, mimo wykrycia koronawirusa u jednego z pracowników McLarena. Chwilę później BBC poinformowało z kolei o odwołaniu zawodów w Melbourne.
Jak się okazało, to ten drugi brytyjski nadawca miał rację. Sky Sports po godz. 17 wycofało się z wcześniejszych ustaleń.
Według nieoficjalnych informacji, wieczorne spotkanie szefów zespołów F1 miało dość burzliwy przebieg. Nie było bowiem jednomyślności i niektóre zespoły chciały kontynuować udział w Grand Prix Australii. Ostatecznie większość była za odwołaniem wyścigu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Z kolei szefowie Formuły 1 i FIA mieli przekazać, że w pełni zaakceptują każdą decyzję zespołów. Tym samym otrzymały one wolną rękę i swobodę działania.
To już drugi wyścig F1 odwołany w tym roku. Wcześniej identyczną decyzję podjęto względem Grand Prix Chin, które miało się odbyć 19 kwietnia. W tej chwili nikt w Formule 1 nie jest jednak w stanie przewidzieć dalszego ciągu wydarzeń. Grand Prix Bahrajnu ma się odbyć 22 marca, ale nie wiadomo, czy wystąpi w nim McLaren. Zespół musi bowiem odbyć kwarantannę w związku z wykryciem koronawirusa u jednego z pracowników.
Do tego pod znakiem wątpliwości stoi też Grand Prix Wietnamu (5 kwietnia), po tym jak kraj przestał wydawać wizy obcokrajowcom, aby ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Czytaj także:
Raikkonen nie bagatelizuje ryzyka spowodowanego koronawirusem
F1 nie może organizować wyścigów bez kibiców