W czwartek przez cały dzień trwały dyskusje pomiędzy stronami, co do sensu rozgrywania Grand Prix Australii, po tym jak wykryto koronawirusa u jednego z pracowników McLarena. Brytyjski zespół wycofał się z rywalizacji, a część ekip chciała, aby wyścig odbył się zgodnie z planem.
Doszło nawet do tego, że w piątkowy poranek część pracowników przyjechała na tor, a kibice zaczęli się gromadzić pod bramami Albert Park w Melbourne.
- Myślę, że wszystkie osoby zaangażowane w GP Australii podjęły słuszną decyzję. Nie kontrolujemy wszystkich wydarzeń, chociażby infekcji u niektórych osób. Kiedy przylatywaliśmy do Australii, czuliśmy, że jest to właściwa decyzja - powiedział dziennikarzom Chase Carey, szef F1, którego cytuje "Motorsport Week".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Z perspektywy czasu zawsze można na to patrzeć inaczej. Trudno jednak cofnąć się w czasie. Trzeba iść naprzód. W wielu miejscach na świecie sytuacja zmieniła się znacząco w ledwie 24-48 godzin - dodał Carey.
- Jeszcze kilka dni temu ludzie mogli podróżować z Europy do USA. Teraz już nie mogą. Dlatego mierzymy się z problemem, z którym trzeba sobie radzić tu i teraz. Trzeba uzyskiwać jak najlepsze i najświeższe informacje, po czym należy decydować. Sądzę, że my taką właściwą decyzję właśnie podjęliśmy - stwierdził szef F1.
Brytyjczykowi nie spodobały się też słowa Lewisa Hamiltona, który na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami stwierdził, że stawka F1 przyleciała do Australii, bo "pieniądze są królem tego świata".
- Gdyby tak było, nie podjęlibyśmy decyzji o odwołaniu wyścigu. Mogę tylko powiedzieć to samo, co wcześniej. Z perspektywy czasu pewne decyzje wyglądają inaczej, bo zmieniła się sytuacja. W Australii odbywały się tutaj ostatnio inne ważne wydarzenia, ale też sytuacja na świecie była wtedy inna. Ona potrafi się zmienić nie tyle z dnia na dzień, co z godziny na godzinę - zakończył Carey.
Szef F1 w czwartek miał nie brać udziału w rozmowach na wysokim szczeblu pomiędzy zespołami, bo sam przebywał w Wietnamie. Carey miał się udać do tego państwa, by przekonywać jego władze do rozegrania zgodnie z planem wyścigu zaplanowanego na 5 kwietnia. Do Melbourne miał wrócić dopiero w piątkowy poranek.
Czytaj także:
Kuriozalne sceny w Melbourne przed wyścigiem F1
Testy DTM z Kubicą za zamkniętymi drzwiami