Mick Schumacher należy do akademii talentów Ferrari, a to otwiera przed nim spore możliwości. Już za kilka miesięcy młody Niemiec może być jednym z głównych kandydatów do jazdy w Alfie Romeo. Włosi mają bowiem prawo obsadzenia jednego miejsca w zespole z Hinwil.
Nie brakuje głosów, że Schumacher ewentualny awans do F1 zawdzięczać będzie wyłącznie nazwisku. On sam nie zgadza się z takimi opiniami. - Żaden młody kierowca nie dostaje awansu do F1 z powodu nazwiska. Ono nie jest żadną gwarancją - powiedział 20-latek w rozmowie z "Infobae".
Schumacher wybrał przynależność do akademii Ferrari ze względu na historię swojego ojca, który w barwach włoskiego zespołu stał się jednym z najlepszych kierowców w historii. Niemcowi wcale nie przeszkadza to, że jest teraz porównywany do Michaela.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Orlenu o wspieraniu sportowców. "Nie chodzi tylko o wizerunek i biznes"
- Mój ojciec, moim zdaniem, to najlepszy kierowca wszech czasów. Jeśli ludzie mnie do niego porównują, to dla mnie powód do dumy - zaznaczył.
Młody kierowca z Niemiec zwrócił też uwagę na to, że to głównie media interesują się jego ewentualnym awansem do F1. - Ja o tym nie myślę w tej chwili. W pełni skupiam się na nadchodzącym sezonie Formuły 2. To jest dla mnie bardzo ważne. Co będzie potem? Nie wiem, możemy o tym podyskutować w przyszłości - stwierdził.
Schumacher ma za sobą ledwie jeden sezon w F2, w którym nie błyszczał. Udało mu się wygrać wyścig na węgierskim Hungaroringu, ale nie należał do czołówki tej kategorii wyścigowej.
- Jestem zadowolony z mojego pierwszego sezonu w F2. Nasze dane pokazują, że były tylko trzy wyścigi, w których nie mieliśmy tempa. Najważniejsze jest to, że sporo się nauczyłem. Zwłaszcza w kwestii zarządzania oponami To najważniejsze w F2. W tym roku chcę być jeszcze lepszy, chcę walczyć z najlepszymi - zakończył Schumacher.
Czytaj także:
Właściciele Ferrari przekazali 10 mln euro na walkę z koronawirusem
Głos w obronie Claire Williams