Szwedzkie media opisują sytuację, jaka miała miejsce na cmentarzu w Orebro w zeszłą niedzielę. Zniszczono tam kilka grobów, również ten należący do Ronniego Petersona. Szwedzki kierowca zmarł w tragicznych okolicznościach w roku 1978. - Jestem zszokowana. To coś okropnego - powiedziała Nina Kennedy, córka Petersona, którą cytuje "Blick".
- Wygląda na to, że grób Petersona był celem wandali. Zniszczyli też trzy inne pomniki, ale nie w takim stopniu. Jest mi wstyd. Przepraszam rodziny pochowanych w tym miejscu - dodała Brita Wennsten, zajmująca się kościołem w Orebro.
Sprawa zdewastowania grobu Petersona została już zgłoszona policji. Do tej pory nie udało się jednak znaleźć winnych.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie planuje drugiego auta w DTM. "Mamy zbyt wiele zadań organizacyjnych"
Peterson stracił życie wskutek wypadku, do którego doszło w roku 1978 na torze Monza. W samochód Szweda uderzył James Hunt. Lekarze zdiagnozowali u niego skomplikowane złamanie nogi, ale nie zdecydowali się natychmiast na operację. Chcieli z nią poczekać do kolejnego dnia.
W nocy szpik kostny z odłamków dostał się jednak do krwiobiegu Szweda, co wytworzyło u niego zatory w najważniejszych narządach - płucach, wątrobie i mózgu. To doprowadziło do śmierci Petersona.
Peterson w momencie śmierci miał 34 lata. Jeden z rywali, Mario Andretti, który zresztą feralnego dnia chciał go odwiedzić w szpitalu, określał go mianem "jednego z najszybszych kierowców wszech czasów". Szwed zdążył wygrać w F1 dziewięć wyścigów. Dwukrotnie zostawał wicemistrzem świata.
W roku 2017 premierę miał film dokumentalny na temat kariery Petersona o tytule "Superswede". Wtedy jego córka odwiedziła Monzę po raz pierwszy w swoim życiu. - To było dziwne uczucie, zobaczyć gdzie zginął ojciec, ale też dało mi to poczucie ulgi - powiedziała później.
Dziewięć lat po wypadku Petersona, samobójstwo popełniła jego małżonka, Barbro Edardsson. Nina miała wtedy ledwie 12 lat.
Czytaj także:
Bernie Ecclestone nie boi się koronawirusa
F1 postawi na wyścigi bez publiczności?