Gdy jeszcze pod koniec lutego sytuacja związana z koronawirusem nie wydawała się tak poważna, MotoGP postanowiło odwołać wyścig królewskiej kategorii w Katarze. Wynikało to z coraz większej liczby zarażonych we Włoszech, a ta nacja stanowi sporą część padoku MotoGP.
Później szybko podjęto kolejne decyzje o przełożeniu kwietniowych rund na listopad. W tym samym okresie Formuła 1 twardo stała na stanowisku, że Grand Prix Australii dojdzie do skutku. Cały personel F1 poleciał na drugi koniec świata, a po tym jak wykryto koronawirusa w McLarenie, wyścig ostatecznie odwołano.
- Myślę, że musimy być dumni z firmy, która zarządza MotoGP. Dorna zrobiła wszystko jak należy, krok po kroku. Za każdym razem wsłuchiwała się w opinię krajowych władz ds. zdrowia - powiedział "Motorsportowi" Alberto Puig, szef Repsol Honda Team.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...
- Jeśli porównamy to do F1, czy nawet zachowania UEFA czy MKOL, to widać to wszystko jak na dłoni. Dorna zrobiła to, co musiała. Inni byli bardzo niezdecydowani, brakowało im odwagi - dodał Puig.
Ostatecznie Formuła 1 odwołała już siedem tegorocznych wyścigów i rywalizacja najwcześniej rozpocznie się pod koniec czerwca. Po rozum do głowy poszły też UEFA i MKOL. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej i igrzyska olimpijskie przełożono na rok 2021. Niesmak związany z walką o pieniądze i jak najmniejsze straty finansowe pozostał.
- Dorna była od początku świadoma problemu. To wszystko zasługa Carmelo Ezpelety, który stoi na jej czele - podsumował Puig.
Co więcej, w tej chwili trwają rozmowy pomiędzy Dorną, zarządcą MotoGP, a zespołami rywalizującymi w motocyklowych mistrzostwach świata. Hiszpańska firma jest gotowa wypłacić im rekompensaty finansowe w związku z przełożeniem pierwszych wyścigów nowego sezonu. W tej chwili ekipy, w związku z brakiem opłat za prawa do transmisji, nie zarabiają pieniędzy.
Czytaj także:
Bernie Ecclestone nie boi się koronawirusa
F1 postawi na wyścigi bez publiczności?