Teoretycznie nowy sezon Formuły 1 powinien wystartować w lipcu w Austrii. To się może jednak zmienić, jeśli w tym kraju dojdzie do drugiej fali zachorowań na koronawirusa. Do tego nadal nie wiadomo, co z resztą tegorocznych wyścigów F1, bo większość państw utrzymuje blokady i zamknięte granice.
Dlatego też, zdaniem Ralfa Schumachera, jesteśmy bardzo bliscy upadków niektórych zespołów. - Jeśli sezon F1 się prędko nie rozpocznie, to nie wiem czy Williams przetrwa. Takie same obawy mam względem Haasa. Przecież Amerykanie pracują według zasady "zatrudniaj i zwalniaj" - powiedział Schumacher w "Bildzie".
- Może to się skończyć w ten sposób, że wskutek kryzys upadną niektóre zespoły, że Williams i Haas opuszczą F1. Swoją drogą, to nie jest tak, że problemy będą dotykać tylko tych małych graczy - dodał 44-latek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Niemiec ma jednak sposób na to, by uratować F1. Młodszemu z braci Schumacherów spodobała się koncepcja "samochodów klienckich". Polegałaby ona na tym, że małe ekipy jak Williams czy Haas kupowałyby gotowe pojazdy od tych największych graczy - Ferrari, Red Bull Racing czy Mercedesa.
- To jest genialny pomysł. Zespół taki jak Williams byłby znacznie bliżej przodu stawki, jeśli kupiłby gotową maszynę od Red Bulla, zamiast budować własną. Kosztowałoby go też mniej pieniędzy - zauważył Schumacher.
Były kierowca F1 ma też obawy o firmę wywodzącą się z jego kraju, a mianowicie Mercedesa. - Wierzę, że istnieje ryzyko, że oni opuszczą F1 pod koniec roku z powodu obecnego kryzysu. Przecież mieliśmy to samo z BMW przed dekadą. Możliwość "wyłączenia wtyczki" zawsze jest dostępna. Jednak ze względu na ostatnie sukcesy Mercedesa, to nie będzie dla nich opcja pierwszego wyboru - ocenił Schumacher.
Młodszy z braci Schumacherów zwrócił też uwagę na skomplikowaną sytuację Toto Wolffa. Obecny szef Mercedesa, którego kontrakt z zespołem wygasa z końcem roku, został ostatnio udziałowcem Aston Martina, który do F1 wejdzie w roku 2021. Od kilku lat Austriak posiada też pakiet akcji Mercedesa.
- Jego sytuacja jest interesująca. Zobaczymy, czy w ogóle pojawi się w padoku po zainwestowaniu w Aston Martinie. Jeśli Mercedesa zaczną zjadać problemy wewnętrzne, jestem ciekaw jak to wpłynie na ich wyniki - podsumował Schumacher.
Czytaj także:
Dietrich Mateschitz ratuje F1. Właściciel Red Bulla straci miliony na wyścigach
Nici z ambitnych planów Bergera. DTM w rozsypce