Mercedes ma kłopot bogactwa. W zespole z Brackley startują obecnie Lewis Hamilton oraz Valtteri Bottas. Na dodatek w odwodzie znajdują się tacy kierowcy jak Esteban Ocon czy George Russell, którzy nadal należą do programu juniorskiego niemieckiej firmy.
Sytuacja skomplikowała się po tym, jak Ferrari ogłosiło rozstanie z Sebastianem Vettelem po sezonie 2020. Nagle na rynku dostępny stał się kierowca wywodzący się z Niemiec, na dodatek czterokrotny mistrz świata Formuły 1. "Zarząd Daimlera mocno naciska na pozyskanie Vettela co najmniej na rok 2021" - zdradził na Twitterze dziennikarz Giuliano Duchessa.
Według jego informacji, zupełnie inne oczekiwania ma Toto Wolff. Szef Mercedesa w F1 wolałby utrzymać status quo, czyli przedłużyć współpracę z obecnymi kierowcami. Ewentualnie w miejsce Bottasa ściągnąć Russella. Decyzja w tej sprawie zależna jest od wyników sezonu 2020 - nie tylko rezultatów młodego Brytyjczyka, ale też dyspozycji Fina.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Barcelony po raz drugi zostanie ojcem
"Wolff znalazł się w potrzasku i musi zaciągnąć hamulec ręczny. Hamilton wolałby dalszej współpracy z Bottasem. Sytuacja może ewoluować w każdej chwili" - dodał Duchessa.
- Najpierw zastanowimy się, co zrobić z Russellem. Dopiero potem pomyślimy o Vettelu. Jednak to nie jest najważniejsze w tej chwili. Muszę się skupić na własnym zespole i własnych kierowcach w pierwszej kolejności - mówił ostatnio Wolff w "Frankfurter Allgemeine".
Nie wiadomo, czy zarząd Daimlera postawi sprawę na ostrzu noża. Kontrakt Wolffa z Mercedesem wygasa po sezonie 2020, a rozmowy ws. jego przedłużenia nie przebiegają najlepiej. Niewykluczone, że Austriak uzależni dalszą pracę w fabryce w Brackley od tego, czy otrzyma wolną rękę w dobieraniu kierowców.
Dla Daimlera ważne są jednak zyski wynikające ze sprzedaży samochodów osobowych. Słupki mogłyby drgnąć po sukcesach Vettela w F1, a biorąc pod uwagę dominację Niemców w królowej motorsportu, 32-latek miałby spore szanse na zwycięstwa i rzucenie wyzwania Hamiltonowi. Takiego zdania mają być przynajmniej członkowie zarządu firmy.
Czytaj także:
Walka o prawa do pokazywania Formuły 1
Eksperci wątpią w sens powrotu Fernando Alonso