We wtorek zyskaliśmy potwierdzenie tego, na co zanosiło się od miesięcy. Komisja Europejska wydała zgodę na fuzję Orlenu z Lotosem. Nawet jeśli powstała w ten sposób superspółka będzie musiała sprzedać części stacji paliw (taki jest wymóg KE, która nie chce powstania monopolisty na rynku), to powstanie na naszym rynku gigant, jakiego wcześniej nie było. Na tym nie koniec, bo w planach są już kolejne przejęcia - Orlen ma też "połknąć" PGNiG.
Wartość połączonych spółek to aż 70 mld zł. Jak na dłoni widać, że Orlen po kolejnych akwizycjach będzie firmą za dużą jak na Polskę. Z naszego rynku firma z Płocka nie będzie w stanie wycisnąć wiele więcej. Musi rozwijać się za to na arenie międzynarodowej, atakować konkurencję spod znaku BP czy Shella.
Należy w tej sytuacji pochwalić Daniela Obajtka za realizację jasno określonej wizji, która rozpoczęła się wraz z nawiązaniem współpracy z Robertem Kubicą i pojawieniem się Orlenu w Formule 1. Najpierw jako jeden z głównych sponsorów Williamsa, a następnie partner tytularny Alfy Romeo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Negocjacje polskiego rządu i Orlenu z Komisją Europejską trwały 1,5 roku. Właśnie od takiego okresu Orlen jest też obecny w F1, dzięki czemu zwiększa rozpoznawalność swojej marki. Można się złościć (albo i nie) na Kubicę wyskakującego niemal z lodówki, ale liczby zdecydowanie bronią takiej formy promocji. Jest ona skuteczna i daje wymierne korzyści, nawet jeśli dla przeciętnego Kowalskiego kontrakt reklamowy na poziomie ok. 40 mln zł za sezon F1 jest nie do przyjęcia.
Ekwiwalent reklamowy wygenerowany w zeszłym roku tylko podczas transmisji telewizyjnych z F1 wyniósł 110 mln zł, a do tego dochodzą przecież wzmianki w internecie czy mediach drukowanych. Wydano też ponad 20 mln zdrapek w specjalnej loterii konkursowej, której twarzą był Kubica. Przeniosło się to na ogromny ruch na stacjach paliw, a sam Orlen szacuje, że dzięki tzw. efektowi Kubicy zanotował w 2019 roku wzrost sprzedaży detalicznej o 400 mln zł.
Po Polsce czas na kolejne kraje. Orlen, aby rozpychać się na Węgrzech, w Niemczech i kolejnych państwach, musi systematycznie budować swoją markę. Dla firmy paliwowej nie ma ku temu lepszej drogi niż sporty motorowe, a zwłaszcza Formuła 1. - Wchodząc do F1 mieliśmy świadomość, że to nie jest inwestycja na rok czy dwa - powtarzał już kilkukrotnie w wywiadach Daniel Obajtek, a krytyka różnych środowisk nie zawróciła go z obranego kursu.
Orlen obecnie jest partnerem tytularnym Alfy Romeo i należy oczekiwać, że będzie nim też w sezonie 2021, bo umowę podpisano według formatu 1+1. Oznacza to, że wystarczy zgoda obu stron, by współpracę kontynuowano na identycznych warunkach przez kolejny rok.
Biorąc jednak pod uwagę skalę inwestycji i plany płockiej firmy, powinna ona pozostać w królowej motorsportu na kolejne lata, jeśli nie dziesięciolecia. Wystarczy popatrzeć na partnerstwo Ferrari i Shella, które trwa już trwa niemal 70 lat. Renault tworzy sojusz z BP, Red Bull Racing z amerykańskim ExxonMobile, a malezyjski Petronas od lat jest partnerem tytularnym Mercedesa i promuje się poprzez osobę Lewisa Hamiltona.
Polski gigant, aby liczyć się na zagranicznych rynkach, musi budzić pozytywne skojarzenia i nie zrobi tego bez odpowiedniej promocji. Nie wystarczy zbudować stacji paliw z charakterystycznym orłem, by nagle klienci w Niemczech czy na Węgrzech zaczęli ją wybierać kosztem dobrze sobie znanych marek jak Shell, BP czy MOL. Trzeba mieć tego świadomość, zanim zacznie się krytykować firmę za to, że wydaje kolejnych kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów złotych polskich podatników.
Z planów Orlenu mogą się też cieszyć polscy sportowcy. Już teraz Orlen Team skupia przedstawicieli najważniejszych dyscyplin w naszym kraju - nie tylko Roberta Kubicę, ale też Anitę Włodarczyk, Bartosza Zmarzlika, Jakuba Przygońskiego i wielu innych. Orlen, będąc spółką wartą 70 mld zł, najpewniej nie będzie skąpić na naszych zawodników, a przecież już teraz w badaniach jawi się on dla Polaków jako największy sponsor sportu w naszym kraju.
Czytaj także:
Ferrari musi zapomnieć o wypadku z GP Styrii
Racing Point odpowiada na protest Renault