W zeszłym roku Haas zajął dziewiąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. Kierownictwo amerykańskiej ekipy było mocno niezadowolone z tego rezultatu i zapowiadało, że sezon 2020 musi być lepszy w jej wykonaniu.
Nowy bolid ma być sprawniejszą konstrukcją niż poprzednik, a Kevin Magnussen w jednym z wywiadów określił go mianem "przyjaznego". Jednak nie przełożyło się to na poprawę rezultatów. Po trzech wyścigach F1 na koncie Haasa widnieje bowiem tylko jeden punkt.
- Walczymy teraz z Alfą Romeo i Williamsem na tyłach F1. Jesteśmy nieco za środkiem stawki - przyznał Romain Grosjean, drugi z kierowców Haasa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody
- Ten bolid jest wystarczająco mocny, by przy sprzyjających warunkach awansować do Q2 w kwalifikacjach - stwierdził z kolei Kevin Magnussen.
Zajmowanie pozycji na końcu stawki F1 nie zadowala Genego Haasa. Dlatego niektórzy radzą amerykańskiemu milionerowi, by porzucił współpracę z Ferrari. To właśnie słaby silnik Włochów ma w tym roku ciągnąć w dół Haasa. - Być może Haas powinien rozważyć zmianę dostawcy silników - powiedział w "Ekstrabladet" Jason Watt, były kierowca serii F3000.
Problem polega na tym, że Haas kupuje od Ferrari nie tylko silniki, ale też wiele elementów podwozia. - Na pewno porzucenie Ferrari nie będzie łatwe, bo to włoska Dallara produkuje bolid dla Haasa, do tego zaopatrują się w szereg części u Ferrari - dodał Watt.
Gdyby Haas chciał zmienić dostawcę silników, miałby do wyboru jedynie Hondę albo Renault. Mercedes od roku 2021 będzie dostarczać jednostki Williamsowi, Aston Martinowi i McLarenowi. Tym samym Niemcy wypełnili limit możliwych zespołów klienckich.
Czytaj także:
Bunt mechaników w F1? Mają dość
Kimi Raikkonen stracił radość z jazdy