Chociaż w ubiegły piątek Racing Point otrzymał 0,4 mln euro kary i stracił 15 punktów do klasyfikacji generalnej Formuły 1, to werdykt FIA wcale nie zakończył sporu, a wręcz go zaostrzył. Federacja uznała, że stajnia z Silverstone złamała przepisy i skopiowała elementy tylnego układu hamulcowego z zeszłorocznego bolidu Mercedesa.
Cześć ekip nie potrafi jednak zrozumieć, dlaczego przy tak niskiej karze Racing Point dostał zgodę na dalsze korzystanie ze skopiowanych części w sezonie 2020. Od decyzji sędziów odwołały się Ferrari i Renault. Również Racing Point złożył apelację, domagając się uniewinnienia.
Chociaż Red Bull Racing formalnie nie zaangażował się w sprawę, to zdaje się on popierać stanowisko Ferrari i Renault. - To jest interesujące. Najważniejsze dla nas wszystkich jest to, by jasno ustalono reguły tego, co jest dozwolone, a co nie. Red Bull jest w wyjątkowej sytuacji, bo posiada 100 proc. udziałów w dwóch zespołach F1. Dlatego zawsze przestrzegaliśmy bardzo jasno przepisów - powiedział "Autosportowi" Christian Horner.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
Red Bull wielokrotnie sam przekazywał szereg części Toro Rosso (obecnie Alpha Tauri), ale pilnował przy tym, by nie złamać regulaminu. Znajdziemy w nim bowiem wykaz elementów, które każdy zespół F1 musi zaprojektować i wyprodukować we własnym zakresie. Od roku 2020 na liście takich elementów znajdują się właśnie tylny układ hamulcowy i towarzyszące mu kanały dolotowe.
- Dla nas sprawa ma szerszy kontekst. Bo nie chodzi tylko o przewody hamulcowe, ale o to jaka jest filozofia F1, na co można sobie pozwolić - dodał Horner, zdaniem którego w sprawę Racing Point zamieszany może być też Mercedes, bo ktoś musiał dać zgodę na to, by ekipa z Silverstone skopiowała elementy bolidu Niemców z roku 2019.
- Jestem pewien, że konkretne pytania padną w kwestii udziału Mercedesa w tej aferze. Skoro Racing Point został uznany za winnego skopiowania części, to czy Mercedes udostępniając te elementy też naruszył zasady? To musi ustalić FIA - stwierdził szef Red Bulla.
Z kolei Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu, nie potrafi zrozumieć kary FIA dla Racing Point. Zespół z Silverstone za skorzystanie ze skopiowanych części w GP Styrii dostał 0,4 mln euro kary i stracił 15 punktów. Za użycie tych samych elementów w trzech kolejnych wyścigach otrzymał już tylko reprymendę.
- My nie złożyliśmy oficjalnego odwołania, skoro w temat zaangażowali się inni. Jednak werdykt FIA nie jest dla nas satysfakcjonujący. Nie przyniósł wyjaśnień na jakie liczyliśmy. Mam nadzieję, że proces odwoławczy to zmieni. Będąc prawnikiem, trudno byłoby mi zrozumieć, że dostajesz karę za wykroczenie, a potem używasz tych samych części i znów popełniasz wykroczenie, ale dostajesz już tylko reprymendy. To nie jest zbyt mądre - podsumował Marko.
Czytaj także:
Robert Kubica pomijany w transferowych spekulacjach
Racing Point odwołał się od kary