GP Włoch to pierwszy weekend Formuły 1 w tym sezonie, kiedy zespoły nie mogą sięgać z trybów kwalifikacyjnych. Oznacza to, że podczas "czasówki" kierowcy F1 nie mogą sięgać po dodatkową moc. Zmiany zostały wprowadzone, bo Mercedes na tyle dopracował tę technologię, że znalazł się poza zasięgiem rywali i wygrał wszystkie kwalifikacje w tym roku.
Tymczasem w sobotę Lewis Hamilton zdobył pole position do GP Włoch, a za nim znalazł się Valtteri Bottas. Kierowcy Mercedesa mieli ogromną przewagę nad trzecim Carlosem Sainzem. Hiszpan stracił 0,8 s. do rywali.
Jak się okazuje, Mercedes już od jakiegoś czasu spodziewał się tego, że FIA zakaże korzystania z trybów kwalifikacyjnych i był na to przygotowany. - Sposób, w jaki działamy, polega na próbie wyciśnięcia maksimum z bolidu. Staramy się być elastyczną organizacją, tak aby stawić czoła każdej sytuacji - powiedział Toto Wolff, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
- Gdy stało się jasne, że rośnie sprzeciw wobec naszego trybu kwalifikacyjnego, zanim jeszcze dyrektywa techniczna ujrzała światło dzienne, zaczęliśmy pracować w tym kierunku. Widzieliśmy w kwalifikacjach do GP Włoch jak zmieniły się wyniki poszczególnych ekip po zmianach w przepisach. Na pewno jest kilka interesujących wniosków. Ci, którzy najmocniej naciskali na zmiany, nie osiągnęli niczego wielkiego - ocenił szef Mercedesa.
Zdaniem Wolffa, rezygnacja z trybów kwalifikacyjnych przełoży się na to, że będzie można wycisnąć więcej z jednostki napędowej w trakcie wyścigu. Dlatego może się okazać, że dominacja Mercedesa jest jeszcze większa.
- Na tym się skupiliśmy, aby zyskać na dystansie wyścigu. Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, więc zobaczymy jak wyjdzie. Przesuwamy granice jako zespół. Dlatego mieliśmy tak udaną sobotę i jestem bardzo zadowolony z pracy zespołu. Zobaczymy, jak nam pójdzie w niedzielę - podsumował Wolff.
Czytaj także:
Esteban Ocon uniknął kary. Kimi Raikkonen nazwał go idiotą
"Komiczne" kwalifikacje. Ostre słowa George'a Russella