F1. Michael Schumacher nie może wspierać syna. 21-latek przed debiutem
W piątek Mick Schumacher zadebiutuje podczas oficjalnego weekendu F1. Niemiec w pierwszym treningu przed GP Eifel wsiądzie za kierownicą Alfy Romeo. 21-latek nie może liczyć na wsparcie swojego ojca, którego stan zdrowia pozostaje tematem tabu.
"Schumi" junior nie może jednak liczyć na wsparcie swojego ojca. Michael Schumacher od grudnia 2013 roku nie był widziany publicznie, po tym jak uczestniczył w wypadku podczas jazdy na nartach we francuskich Alpach. Mick przebywał wówczas z ojcem. Gdy doszło do incydentu, miał ledwie 14 lat. Dlatego nauczył się funkcjonować w świecie motorsportu bez swojego mentora.
- Jeśli to jest konieczne, to jestem u boku Micka. Może też liczyć na kilka innych osób - powiedziała w RTL Sabine Kehm, która przez lata pełniła funkcję rzecznika prasowego, a następnie menedżera Michaela Schumachera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW- Mick może liczyć na swoją matkę. Corinna odgrywa ogromną rolę w jego życiu, bo zawsze jest obok. Wspiera go w tym, co robi. Jest też Peter Kaiser oraz jego fizjoterapeuta Kai. Razem tworzymy zgrany zespół. Od wielu lat jesteśmy przyjaciółmi, więc dla nas to coś niezwykłego, że Mick robi kolejny krok i pojawi się w treningu F1 - dodała Kehm.
Niemka nie ma wątpliwości, że piątkowy występ Micka przykuje uwagę mediów. Jednak jej zdaniem obostrzenia wynikające z trwającej pandemii koronawirusa sprawią, że 21-latek nie odczuje tego aż tak mocno.
- W padoku F1 nie ma teraz aż tylu dziennikarzy, więc nikt nie będzie go zaczepiać w drodze między kamperem a garażem. Myślę, że Mickowi to nawet odpowiada - stwierdziła Kehm.
- Gdyby to był normalny rok, oczekiwałabym ogromnego zainteresowania ze strony mediów. Jako że mamy pandemię koronawirusa i wiele restrykcji, pewne rzeczy są niemożliwe. Dlatego ten debiut jest łatwiejszy dla Micka, bo nie będzie na nim ciążyć aż tak olbrzymia presja - zakończyła Kehm.
Czytaj także:
Giovinazzi nie chce stracić miejsca w Alfie Romeo
Hamilton nie jest najlepszym kierowcą w historii F1