Gdy w piątkowym treningu przed GP Portugalii doszło do kolizji pomiędzy Lancem Strollem a Maxem Verstappenem, holenderski kierowca nie wytrzymał nerwowo. - Co za kretyn! Co za Mongoł! - zaczął krzyczeć przez radio, a jego słowa rozwścieczyły nie tylko internautów, ale też polityków i organizacje broniące dobrego imienia Mongolii.
Szybko przypomniano, że Verstappen również w roku 2017 użył słowa "Mongoł", by obrazić jednego z sędziów po GP USA, po tym jak wskutek kary stracił miejsce na podium wyścigu Formuły 1. - To nie mój problem - mówił w wywiadzie dla Sky kierowca Red Bull Racing, gdy przytaczano mu niektóre krytyczne wpisy i komentarze na jego temat.
Ostra reakcja kilku organizacji oraz polityków z Mongolii sprawiła, że Verstappen najwyraźniej przemyślał swoje zachowanie. W najnowszym wywiadzie 23-latek przyznał, że nie chciał obrażać mongolskiej społeczności. - Takie rzeczy zdarzają się, gdy jesteś w środku walki na torze. Nie chciałem nikogo urazić. Byłem po prostu zły i rozczarowany w tamtym momencie - powiedział holenderski kierowca w "De Telegraaf".
- Żyjemy w takim świecie, w którym wszystko staje się dość wrażliwe i łatwo o błąd. Niedługo po tych słowach odbyłem już rozmowę z Lancem i wyjaśniłem sobie również z nim tę kwestię. Nie ma między nami żadnej urazy - dodał Verstappen.
Jako że organizacje broniące dobrego imienia Mongolii na arenie międzynarodowej żądały od Verstappena publicznych przeprosin i uznały jego słowa za rasistowskie, sprawa wydaje się być zakończona.
Czytaj także:
Mercedes zacieśnia sojusz z Aston Martinem
Kalendarz F1 na sezon 2021 z aż 23 wyścigami
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie