Było po godz. 14, gdy 6 lutego 2011 roku profesor Mario Igor Rossello otrzymał telefon, że w szpitalu w Pietra Ligure leży kierowca Formuły 1, któremu grozi amputacja dłoni. Dopiero później włoski chirurg dowiedział się, że chodzi o Roberta Kubicę. Rossello miał do pokonania ponad godzinną trasę, ale nie zawahał się.
Pierwsza operacja, częściowo zmiażdżonej ręki, trwała ponad siedem godzin. Kilka dni później włoscy medycy ponownie zajęli się Kubicą. Zabiegi, w trakcie których rekonstruowano prawy łokieć i złamaną stopę, trwały łącznie dziewięć godzin. Nad wszystkim czuwał profesor Rossello.
Na fortepianie Kubica już nie zagra, ale...
Włoski chirurg od początku wierzył, że Kubica jest w stanie wrócić do F1. Jesienią 2012 roku mówił "Super Expressowi", że jego ograniczenia fizyczne nie powinny mieć wpływu na umiejętność prowadzenia samochodu. - Na pewno nie zagra na fortepianie. Gdyby był pianistą, musiałby po tym urazie zakończyć zawodową karierę, ale w sportowej jeździe samochodem ograniczenia nie będą tak znaczące - mówił prof. Rossello ponad rok po fatalnych wydarzeniach z Ronde di Andora.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Kubica miał szczęście w nieszczęściu, że prof. Rossello podjął się tego dnia operacji. 6 lutego 2011 roku włoska agencja prasowa ANSA przez kilka godzin podawała, że lekarze biorą pod uwagę amputację ręki u kierowcy F1. - Obecny stan dłoni Roberta jest już bardzo satysfakcjonujący, biorąc pod uwagę, że miał niemal urwaną rękę, i to z dwóch stron - twierdził Rossello w 2012 roku i dodawał, że "nie można było zrobić nic więcej".
Po latach sam Kubica przyznał mu rację. Polak po kilkunastu operacjach, choć nie wszystkie były udane, zdołał wrócić do profesjonalnego ścigania. Najpierw w rajdach, później w Formule 1. Jednak, aby powrót na tor był w ogóle możliwy, krakowianin musiał zmienić nastawienie psychiczne. Jak sam powtarzał, zbyt długo próbował wykonywać pewne rzeczy tak samo, jak przed wypadkiem.
- Musieliśmy walczyć o to, by Roberta w ogóle utrzymać przy życiu. To, że uratowaliśmy jego rękę, było dla mnie powodem do dumy - mówił prof. Rossello w f1world.it.
- To, że udało mi się sprowadzić Roberta z powrotem do F1 to dla mnie wielka radość. Już jego zwycięstwa w rajdach klasy WRC2 pokazały, jak dobrze jego ręka radzi sobie w znacznie trudniejszych warunkach niż na torze. Ma wszystko, by znów prowadzić bolid F1. W innym przypadku w ogóle by nie wracał - dodawał włoski lekarz.
Jako pierwszy dowiedział się o powrocie
Prof. Rossello będąc przed kilkoma laty gościem Adama Maleckiego w "Trzeciej Stronie Medalu" zdradził, że zdarza mu się regularnie jadać kolacje z Kubicą. To forma podziękowania ze strony krakowianina za uratowaną rękę i życie. Polak na przestrzeni lat konsultował z nim wielokrotnie kolejne operacje.
- Byłem pierwszą osobą, do której zadzwonił Robert, by osobiście powiedzieć, że podpisał kontrakt z Williamsem na sezon 2019. Nie byłem w stanie zrozumieć czy płakał z radości w tamtej chwili, ale na pewno był bardzo podekscytowany - opowiadał włoskim mediom prof. Rossello o wydarzeniach, jakie miały miejsce pod koniec 2018 roku.
Nie powinno zatem dziwić, że gdy Kubica wracał do regularnego ścigania w barwach Williamsa, na trybunach toru Albert Park w Melbourne pojawił się sporych rozmiarów transparent z podobizną włoskiego chirurga. "Dziękujemy! Grazie! Dottore Rossello!" - głosił napis na banerze.
Co ciekawe, uratowanie ręki Kubicy sprawiło, że Polska stała się bliższa sercu prof. Rossello. Włoski chirurg co jakiś czas pojawia się w naszym kraju i bierze udział w warsztatach i wykładach. W ostatnich latach w ramach współpracy z jedną z prywatnych klinik, przeprowadził nad Wisłą szereg operacji.
Czytaj także:
Alfa Romeo ma wymagania względem Kubicy
Ferrari wykluczyło jedną z opcji