Począwszy od GP Francji, które rozegrane zostanie za miesiąc, bolidy Formuły 1 będą przechodzić dodatkowe testy. Tak FIA zareagowała na oskarżenia ze strony Mercedesa, który przy okazji GP Hiszpanii zasugerował, iż Red Bull Racing w modelu RB16B stosuje elastyczne tylne skrzydło.
Taki patent może zapewniać mniejsze opory powietrza na prostej i tym samym sporą prędkość maksymalną, a w zakrętach maksymalny docisk.
Przedstawiciele Red Bulla nie mają jednak sobie nic do zarzucenia. - Nasze tylne skrzydło przeszło dotąd wszystkie wymagane testy obciążenia. Teraz pojawia się nowe kryterium, które ma nieco inne parametry dotyczące siły docisku. To jednak coś normalnego, gdy wprowadzane są nowe przepisy, a zespoły F1 odkrywają w nich szare strefy - powiedział "Motorsport Magazin" Helmut Marko, doradca Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kasia Dziurska wróciła z wakacji. Od razu do pracy
Austriak rzucił nowe światło na sprawę, bo według jego wiedzy z elastycznego tylnego skrzydła korzysta też m.in. Alfa Romeo. - Nie tylko my to robimy. Nowa dyrektywa FIA wpłynie też na inne ekipy. Alpine czy Alfa Romeo też mają tylne skrzydła, które wyginają się przy dużej prędkości. Oni też będą musieli dokonać zmian - zdradził Marko.
Jeśli słowa Marko potwierdzą się, to zespół Roberta Kubicy począwszy od GP Francji będzie musiał korzystać ze zmodyfikowanego tylnego skrzydła, co bez wątpienia wpłynie na osiągi modelu C41, a tym samym - wyniki Alfy Romeo.
Jak dotąd szwajcarska ekipa nie zdobyła ani jednego punktu w sezonie 2021. Kimi Raikkonen i Antonio Giovinazzi kilkukrotnie plasowali się jednak bardzo blisko punktowanej dziesiątki. Różnice w środku stawki F1 są minimalne, dlatego też najmniejsza utrata osiągów może mieć opłakane skutki dla Alfy Romeo.
Czytaj także:
Szef Roberta Kubicy komentuje wygraną w ELMS
Kajetan Kajetanowicz celuje w kolejną wygraną