F1. Jarosław Wierczuk: Frustracja Hamiltona zakończona wypadkiem. Kara to kpina sędziów [KOMENTARZ]

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

W Lewisie Hamiltonie rosła frustracja związana z odjeżdżającym mu w mistrzostwach Maxem Verstappenem. Brytyjczyk wiedział, że nie może przegrać na Silverstone, co w końcu doprowadziło do wypadku. Wina kierowcy Mercedesa jest bezsprzeczna.

Wyścig o GP Wielkiej Brytanii to oczywiście przede wszystkim poważny i mocno kontrowersyjny incydent pomiędzy Lewisem Hamiltonem a Maxem Verstappenem na pierwszym okrążeniu. Atmosfera kontaktowej walki rozwijała się przez cały weekend. Max rewelacyjnie bronił się po wygraniu startu w wyścigu sprinterskim. Z całą pewnością wywołało to frustrację Lewisa, który nie był w stanie w żaden sposób skutecznie zaatakować. I w niedzielę mieliśmy w zasadzie dalszy ciąg tego schematu. Z tą istotną różnicą, że tym razem Verstappen wystartował nie do końca optymalnie. Przez to od startu do momentu incydentu było bardzo blisko i coraz bardziej ryzykownie.

Trzeba przyznać, że Verstappen bronił się rewelacyjnie, a Hamilton próbował wszystkich możliwych sztuczek. Mając najczęściej zablokowaną wewnętrzną stronę toru, Lewis nie był w stanie wyprzedzić w tradycyjnych miejscach, czyli takich, gdzie mamy wyraźną strefę hamowania. Jego strategia, co de facto jest wyścigowym ABC, sprowadzała się zatem do wyjścia z zakrętu z możliwie dużą nadwyżką prędkości i wykorzystania tej różnicy na następnej prostej. I właśnie słynny Copse, najszybszy zakręt na Silverstone był jedynym miejscem możliwym do ataku. Jedynym, ale niezmiernie ryzykownym.

Tutaj nie mógł Verstappen blokować całkowicie wewnętrznej, właśnie ze względu na wspomnianą prędkość. Tor jazdy jest w tak szybkich zakrętach zbyt ważny i Max zbyt wiele by tracił. I niestety, dokładnie to było, w moim przekonaniu, powodem wypadku. Lewis, decydując się na obranie wewnętrznej linii, musiał zdecydowanie bardziej zwolnić w stosunku do Maxa. Musiał niestety o tym wiedzieć i właśnie ta przesłanka według mnie świadczy o winie Hamiltona w tym incydencie. W tym sensie nie jest decydujące to, że przed momentem skrętu dwa bolidy były niemal równo ze sobą.

ZOBACZ WIDEO To pięta achillesowa cyklu Grand Prix. Potrzeba reformy!

Ważniejszy jest fakt, że tylne koło Verstappena zahaczyło o przednie Hamiltona, a to jest właśnie efektem owej różnicy w prędkości. Zatem dla mnie winny jest kierowca Mercedesa, chociaż można spierać się o to, czy Verstappen nie powinien zostawić trochę więcej miejsca. Jest to jakiś argument, ale ja w innych kategoriach rozpatruję to, co kierowca mógłby jeszcze zrobić, aby uniknąć kolizji, bo wtedy moglibyśmy dojść kuriozalnych wniosków.

Poza tym Verstappena broni trochę świadomość, że tu się na dobrą sprawę nie wyprzedza, a co do zostawienia miejsca, to trzeba przyznać, że Hamilton był mocno oddalony od krawężnika, co było właśnie efektem nietypowego toru jazdy i wynikającej z tego podsterowności. W obronie Lewisa należałoby podkreślić, że z punktu widzenia zawodnika jest niezmiernie trudno odpuścić, mając tak wyraźną nadwyżkę prędkości i "otwarte drzwi" do zakrętu. I właśnie dlatego pisałem na temat narastającej w sprincie i w trakcie tego niepełnego, pierwszego okrążenia agresji rywalizacji.

Hamilton miał świadomość, że punktowo jego rywal coraz bardziej się oddala, miał świadomość, że przy tak bezbłędnej obronie może to być jego jedyna szansa, której nie ma prawa zmarnować. W momencie, kiedy zdał sobie sprawę, że był to błąd, było już za późno.

Oczywiście najważniejszy przy tak poważnych wypadkach jest aspekt zdrowotny, a trzeba pamiętać, że uderzenie było niezwykle silne i dawno nie mieliśmy tak poważnego incydentu w F1, wliczając wypadek George'a Russella i Valtteriego Bottasa na Imoli. Przeciążenie 51G mówi samo za siebie. Prędkość w zakręcie oscylowała w granicach 300 km/h. Dla mnie wygląd Maxa po zdjęciu kasku nie był dobry. Dużych konsekwencji mechanicznych typu złamane kości itd. na szczęście nie ma i to zasługa fenomenalnego poziomu bezpieczeństwa bolidów, ale nie da się oszukać przeciążenia. Oddajmy jednak w tej sprawie głos lekarzom.

A kara dla Hamiltona? Nie jestem fanem Michaela Masiego. Przy wyeliminowaniu Verstappena (i to być może na więcej niż jeden wyścig) i sporej różnicy szybkościowej pomiędzy Mercedesem a Ferrari i McLarenem, taka kara to kpina (dodane 10 sekund - przyp.red.], co potwierdza ostateczny wynik Grand Prix. Moim zdaniem ta decyzja była próbą "zadowolenia" obu stron konfliktu - nie można powiedzieć, że kary nie było, ale Mercedes z pewnością nie będzie protestował. I właśnie takie podejście mi się nie podoba.

No i oczywiście, pomimo braku zwycięstwa chapeau bas dla Ferrari ze względu na ogromny postęp w tempie wyścigowym.

A jak się wam podoba nowa wersja Formuły 1, ze sprintem kwalifikacyjnym? Na pewno więcej się dzieje. Od piątku do niedzieli codziennie jest decydujący moment. Poziom emocji zwiększa wprowadzenie mocno zmienionego przebiegu weekendu w zasadzie z wyścigu na wyścig, w środku sezonu. Siłą rzeczy mniej czasu na przeanalizowanie opcji strategicznych i przygotowanie się, choćby w sensie ustawień do krótkiego, sprinterskiego dystansu.

To oczywiście nowość dla wszystkich, ale pokusiłbym się o przewidywanie, że dla niektórych bardziej niż dla innych. Mam na myśli teamy ze środka stawki, gdzie jak wiadomo konkurencja w tym sezonie jest bardzo wymagająca.

Właśnie tu może się sporo zmienić choćby dlatego, że znaczenie samych kwalifikacji w stosunku do tego, co było do tej pory, spadnie. Co więcej, o ustawieniu do wyścigu głównego będzie decydować nie tylko tempo kwalifikacyjne, ale być może przede wszystkim wyścigowe, choć na krótszym dystansie. To dla niektórych teamów duże wyzwanie.

Kibice, którzy tak licznie przybyli do Silverstone, a o widokach pełnych trybun już prawie zdążyliśmy zapomnieć, mieli komu kibicować. Ich doping był rzeczywiście niesamowity, a efekty spektakularne. Nie tylko udało się, po fenomenalnym okrążeniu, zdobyć Lewisowi Hamiltonowi pierwsze pole do wyścigu sprinterskiego, ale bodaj większym zaskoczeniem było fenomenalne tempo George'a Russella. Kierowca Williamsa przeszedł do Q3 na siódmej pozycji, w której uplasował się finalnie na ósmym miejscu. To jest właśnie przykład wyniku przewyższającego aktualne możliwości samochodu i teamu.

Inauguracyjny sprint padł łupem Maxa Verstappena - wydaje mi się, że w wyniku wszechobecnej w tym sezonie presji w walce o tytuł. Naprawdę trudno wyobrazić sobie bardziej wyrównany i tym samym emocjonujący rozwój sezonu. Jeszcze kilkanaście dni temu w Austrii Mercedes nie miał żadnej odpowiedzi na tempo Red Bull Racing i to pomimo podwójnego Grand Prix. Teraz Hamilton wygrał kwalifikacje.

OK, kwalifikacje to popisowy numer Hamiltona, a doping kibiców na pewno pomógł, ale na starcie do sprintu pojawił się błąd, który przekreślił to fenomenalne okrążenie. Zbyt późne ruszenie spod świateł miało poważne konsekwencje dla Brytyjczyka. Niestety, łatwiej jest utrzymać zerowy bilans błędów, będąc w zasadzie poza konkurencją, czyli tak jak to wyglądało w ostatnich latach. W aktualnym sezonie błędy się pojawiają, a paradoks polega na tym, że właśnie teraz są szczególnie niepożądane.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Max Verstappen zabrał głos po wypadku
Szokujące nagranie po wypadku Maxa Verstappena

Źródło artykułu: