Chociaż od zakończenia GP Wielkiej Brytanii minęło kilkanaście godzin, to emocje jeszcze nie opadły. Wszystko za sprawą wydarzeń z pierwszego okrążenia, kiedy to w zakręcie Copse Lewis Hamilton trafił w Maxa Verstappena przy prędkości ok. 300 km/h i wyrzucił kierowcę Red Bull Racing z toru.
Holender trafił w bandy, a siła uderzenia wykryta przez czujniki miała aż 51G. Dlatego 23-latek trafił do szpitala na obserwację. Sędziowie jeszcze w trakcie wyścigu uznali Hamiltona winnym incydentu i nałożyli na niego karę 10 s, którą musiał on odbyć przy okazji jednego z pit-stopów.
Decyzja stewardów wywołała szereg komentarzy, bo kara okazała się na tyle łagodna, że Hamilton mimo wszystko wygrał GP Wielkiej Brytanii. Jak sędziowie tłumaczą swoje zachowanie?
ZOBACZ WIDEO To pięta achillesowa cyklu Grand Prix. Potrzeba reformy!
"Sędziowie dokonali przeglądu dowodów wideo i danych telemetrycznych. Samochody numer 33 (Verstappen - dop. aut.) i 44 (Hamilton - dop. aut.) weszły w zakręt dziewiąty w sytuacji, gdy bolid numer 33 znajdował się na prowadzeniu, a 44 był nieco z tyłu i po wewnętrznej stronie" - napisano w decyzji panelu sędziowskiego.
"Samochód numer 44 znajdował się na linii, która nie sięgała wierzchołka zakrętu, z wolnym miejscem od wewnątrz. Gdy bolid numer 33 skręcił w zakręcie, ten z numerem 44 nie uniknął kontaktu i lewy przód bolidu zetknął się z prawym tyłem w pojeździe numer 33. Kierowcę bolidu numer 44 uznano w przeważającej mierze jako winnego wypadku" - dodano.
Sędziowie nie wyjaśnili jednak, co zadecydowało o tym, że Hamilton otrzymał tylko 10 s kary. W przypadku kierowcy Mercedesa w grę wchodził jeszcze m.in. karny przejazd przez pit-lane albo 10 s postój w alei serwisowej, ale bez możliwości odbycia pit-stopu. W przypadku takich sankcji 36-latek poniósłby znacznie większe straty czasowe i najpewniej nie zatriumfowałby w GP Wielkiej Brytanii.
Hamilton nie czuje się jednak winnym wypadku i nie zgodził się z decyzją o karze (szczegóły TUTAJ). - Nie zgadzam się z nimi, ale przyjmuję tę karę i kontynuuję swoją pracę. Nie będę na to narzekał. Każdy będzie miał swoje zdanie na ten temat, ale nie obchodzi mnie to, co ludzie myślą - powiedział aktualny mistrz świata F1.
Czytaj także:
Max Verstappen zabrał głos po wypadku
Szokujące nagranie po wypadku Maxa Verstappena