Ponad 70 tys. osób pojawiło się w niedzielę na trybunach toru Spa-Francorchamps, by obejrzeć rywalizację w GP Belgii. Obfite opady deszczu sprawiły jednak, że wyścig Formuły 1 sprowadzono do farsy. Zawody miały się rozpocząć o godz. 15, ale najpierw ich start kilkukrotnie przekładano, po czym kierowcy przejechali dwa okrążenia formujące.
Następnie na ponad trzy godziny bolidy F1 zjechały do alei serwisowej. Gdy po godz. 18 ogłoszono start wyścigu, kierowcy przejechali trzy okrążenia za samochodem bezpieczeństwa, czym spełnili regulaminowy wymóg. Przepisy F1 mówią bowiem o tym, że trzeba pokonać co najmniej dwa okrążenia, aby zaliczyć wyniki Grand Prix i przyznać połowę punktów.
- Naprawdę żal mi kibiców. Mam nadzieję, że odzyskają pieniądze, jakie wyłożyli na bilety, bo zostali okradzeni z wyścigu - mówił później w Sky Spors Lewis Hamilton, aktualny mistrz świata F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
Jak przekazał "Motorsport Week", organizatorzy GP Belgii są otwarci na rozmowy z Formułą 1 dotyczące wynagrodzenia kibicom tego, że mokli przez kilka godzin, by obejrzeć ledwie kilka okrążeń, w trakcie których bolidy przejeżdżały jeden po drugim za samochodem bezpieczeństwa.
- Trudno mi coś powiedzieć w tej chwili, ale możemy jedynie być rozczarowani tym Grand Prix. To ciężkie podsumowanie rocznej pracy, w trakcie której musieliśmy pokonywać wiele różnego rodzaju przeszkód - powiedziała Vanessa Maes, organizator GP Belgii.
Tor Spa-Francorchamps w ostatnich miesiącach był kilkukrotnie nawiedzany przez trudne warunki pogodowe. Przed trzema miesiącami intensywna ulewa doprowadziła do zarwania się asfaltu w kilku miejscach, przez co trzeba było szybko naprawić nawierzchnię. Natomiast w lipcu ten rejon Belgii, podobnie jak część Niemiec i Holandii, nawiedziły powodzie.
W lipcu żywioł zniszczył drogi dojazdowe do toru Spa-Francorchamps, woda zalała też przejścia i tunele. Organizatorzy GP Belgii na kilka tygodni przed wyścigiem F1 musieli na szybko naprawić część zniszczonej infrastruktury.
- Pogoda jest elementem, którego nie możemy kontrolować. Zawsze powtarzałam, że zdrowie jest najważniejsze. Nie tylko naszych pracowników, ale też kierowców. Dlatego szanuję decyzję dyrekcji wyścigowej, co do przerwania rywalizacji - dodała Maes.
Kibice, które posiadali bilety na wyścig o GP Belgii mogą otrzymać zniżkę na zakup wejściówek na sezon 2022 albo też całkowity zwrot pieniędzy - takie propozycje mieli przedstawić szefowie Spa-Francorchamps zarządcom F1.
Czytaj także:
Koniec mrocznych dni Williamsa. Przełomowy moment
Decyduje się przyszłość Roberta Kubicy w F1